-Niech pani zajmie swoje
miejsce, pani..- spojrzał na mnie znacząco.
-Jenner- wydusiłam z siebie
i nadal nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą zobaczyłam, usiadłam obok
Alison.
-Kylie, wszystko z tobą
okey?- przyjaciółka zapyta mnie, a w jej głosie można było wyczuć zmartwienie. Tak,
przecież z mną wszystko okey! Pokręciłam twierdząco głową i wyciągnęłam swoje
książki. Siedziałam w ławce i powoli zaczęłam oswajać się z widomością, że
Justin będzie moim nauczycielem. To było jak cios w twarz, ale nie taki zwykły,
tylko jakby ktoś z ni stąd ni zowąd przyszedł do ciebie o 4 rano i wylał na
ciebie wiadro zimnej wody. Tak naprawdę? Uczucie jakie teraz we mnie siedzi
jest nie do opisania, a najdziwniejsze jest to, że on nie był kompletnie
zaskoczony. Naprawdę. Nic, a nic. Może już nie jeden raz bajerował ze swoja
uczennicą i zdarzyła mu się taka sytuacja? Teraz tylko musze wytrzymać 45 minut
gadania i będziemy, a raczej ja będę mogła wykrzyczeć mu wszytko co o nim
sądzę.
-Nie zapomnijcie, że w
czwartek piszemy sprawdzian!- krzyknął mój wymarzony nauczyciel do klasy która
powoli zmierzała do wyjść na korytarz. Dziękowałam Bogu, że ta lekcja tak
szybko minęła. Miałam dość słuchania podlizujących się dziewczyn (Czytaj.
Dziwek) do Justina. Nie żeby mi zależało czy coś, nie. Miałam ochotę zwymiotować,
najchętniej prosto na niego i na nich wszystkich.
-Muszę, się coś zapytać pana
Biebera- powiedziałam do przyjaciółki która jako ostatnia opuściła klasę-
czekaj na stołówce.
Podeszłam bliżej biurka,
chciałam całkowicie do niego podejść i prosto w twarz wykrzyczeć co on
wyprawia, ale nie potrafiłam.
-Kylie- jak się cieszę, że
zaczął. – dziwna sytuacja- zaśmiał się. Jezu, czemu temu człowiekowi zawsze
jest do śmiechu!?
-Dziwna!- warknęłam- co ty
wyprawiasz? Mścisz się na mnie bo wyszłam z klubu i nie pozwoliłam ci mnie
odwieść? Co? A może chciałeś się zabawić w ukryciu przed żoną, ale ci nie pozwoliłam?-
powiedziałam to wszystko co leżało mi na sercu na jednym wydechu. – skąd ty się
w ogóle tu wziąłeś? Nie wyglądałeś na zaskoczonego gdy mnie zobaczyłeś!-
krzyknęłam.
-Niech pani się uspokoi-
zaczął i podszedł do mnie przez co się cofnęłam, aż wreszcie moje nogi uderzyły o
pierwszą ławkę, a on znalazł się niebezpiecznie blisko.
-Pani?- zapytałam z
niedowierzaniem. – jaka pani! Ty sobie ze mnie żartujesz?!- byłam tak
niemożliwie wkurzona. Nagle poczułam usta szatyna. Byłam w jeszcze większym
szoku niż przed chwilą, nie jestem pewna czy to możliwe. Nie miałam zamiaru
odwzajemniać pocałunku.
-Jeszcze raz mnie dotkniesz,
czy cokolwiek- odepchnęłam go od siebie.- pójdę do dyrektora- syknęłam. Gdy już
miałam zamiar wyjść, szatyn przyciągnął mnie za rękę do siebie.
-Kylie, teraz na poważnie-
jego wyraz twarzy nie był już taki pogodny i nie wyglądał na rozbawionego.
-Puść mnie- powiedziałam
również poważnym tonem i wygramoliłam się z jego uścisku.
-Porozmawiajmy-
zaproponował.- spotkajmy się gdzieś dziś, nie wiem, cokolwiek- spojrzałam na
niego. Chyba mówił całkiem poważnie.
-Jesteś od dziś moim
nauczycielem, gdzie niby mamy się spotkać?- uniosłam brwi do góry.
-U mnie- zamurowało mnie. –
nie będzie mojej żony- dodał szybko, tym samym odpowiadając na moje kolejne
pytanie. – przyjadę po ciebie o 18- powiedział i spojrzał na zegarek w klasie.
Miałam i właściwie chciałam mu tyle powiedzieć, chciałam zaprzeczyć ale do
cholery nie mogłam! Nie mogłam nic z siebie wydusić, nawet najgłupszego słowa.
Skinęłam lekko głową.
-Powinnam już
iść-patrzeliśmy sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Gdy już chciałam do niego
podejść i po prostu go pocałować, Kylie
się zabujała! Drzwi od klasy otworzyły się, a do środka wszedł jakiś
chłopak.
-Do widzenia panie Bieber-
rzuciłam i wyszłam z klasy.
-Wiem, że stołówkowe żarcie
nie jest wykwintne- powiedziałam do Alison, śmiejąc się- ale olewać tak
nadzwyczajnie dobrą sałatkę? Co z tobą?- spojrzałam na przyjaciółkę. Opierała
się o krzesło i nawet nic nie ruszyła z tacy.
-Ali, wszystko okey?-
zapytałam z poważniejszym tonem.
-Uważasz, że podobam się
Mikowi?- moja szczęka chyba w tej sekundzie uderzyła o podłogę. Serio,
myślałam, że nic mnie już dziś nie zaskoczy.
-Alison Hope Brown, czy ty
coś sugerujesz?- uniosłam brwi do góry, patrząc wyczekująco na blondynkę.
-Wiesz co, muszę już iść.
Nie ćwiczę na wf, więc nie będę siedzieć godzinę w szkole.- zerwała się nagle
ze swojego miejsca i nawet nie dając mi szansy odpowiedzieć, prawie wybiegła ze
stołówki. Też cię kocham Brown.
Była 17:30, powoli sturlałam
się z łóżka i weszłam do garderoby. Kompletnie nie wiedziałam co ubrać. W ogóle
nie wiem jak go mam traktować, a tym bardziej myśleć sobie o tym wszystkim. Nie
wiem czy ma sens brnąć w ten „związek” dalej, boże jaki związek! On ma żonę! W
sumie to dobrze, że dziś się z nim spotkam. Wyjaśnimy, albo raczej ja wyjaśnię
i powiem mu wszystko co myślę, pożegnamy się, zapomnimy, że w ogóle się
poznaliśmy i będziemy jak Uczennica-Nauczyciel. Tylko taka relacja, żadna inna.
W końcu postawiłam na dżinsowe spodnie z małymi dziurami, białą koszulkę na
krótki rękawek i trampki.
-Ładnie tu masz- rozejrzałam
się po salonie który był dość spory.-macie..- wszystko, każda ozdoba, obraz,
książki i bóg wie co idealnie poukładane. Albo jego żona jest milionerką, ale
obrabowali bank, cokolwiek. Nie chcę być niemiła, ale nawet za 10 lat pracy,
nauczyciel nie byłby w stanie kupić, a co dopiero urządzić takiego domu.
Parter był spory,
naprzeciwko wejścia zaczynał się salon, ogromna beżowa skórzana kanapa, szklany
stolik a po bokach fotele. Weszłam po woli w głąb domu. Kuchnia była połączona
z salonem. Długi ciemny blat z kilkoma krzesłami barowymi i inne tradycyjne
rzeczy. No i oczywiście duże drzwi na DUŻY taras. W tej minucie poczułam się
jak w jakieś scenie z filmu.
-Chcesz coś do picia?-
zaproponował.
-Nie, dziękuję- odmówiłam i
usiadłam na kanapie, a od razu obok mnie usiadł szatyn.
-Słuchaj, Justin- zaczęłam,
ale po chwili i tak zamilkłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam się mega
dziwnie. Hm, może dlatego, że siedzisz ze
swoim nauczycielem w jego domu? Ojj, zamknij się.
-Chcę cię lepiej poznać-
przerwał naszą niezręczną chwilę, tylko dlaczego takimi słowami?
Justin’s POV
-Justin, ale – urwała
szatynka.- jesteś moim nauczycielem, dla ciebie to nie jest wystarczający powód
żebyśmy nie utrzymywali ze sobą jakichkolwiek kontaktów w życiu prywatnym. Zrozum-
spojrzała na mnie. W Kylie było coś interesującego. Od razu jak ją zobaczyłem
miałem nadzieje na bliższą znajomość. Nawet kiedy okazała się moją uczennicą.
Pewnie się dziwicie, że tak zareagowałem gdy ją zobaczyłem. Po tym jak wyszła z
klubu znalazłem ją na facebook’u i wtedy zobaczyłem ,że chodzi do szkoły w
której ja uczę. Ciągle mam przed oczami drobną postać dziewczyny która wbiegła
dla klasy kompletnie zdezorientowana, wyglądała szczerze mówiąc idealnie.
- Słyszysz?- zapytała i od
razu mogłem poczuć jej rękę na ramieniu.
-Jeśli powiem ci, że już od
dawna chciałem zakończyć moje małżeństwo? – rzuciłem prosto z mostu. Mogę wam przysiąc, że te słowa były jak najbardziej szczere i małżeństwo chciałem
zakończyć bardzo dawno temu.
-Rozwiedziesz się ze swoją
żoną dla poznanej w klubie, przypadkowej laski?- zapytała, a jej mina była po
prostu komiczna. Chciałem wybuchnąć śmiechem ale powstrzymałem się ze względu
na sytuację.
-Tak- odpowiedziałem, bez
żadnego zastanowienia.
-O czym my teraz rozmawiamy? Jak to w ogóle
brzmi!- uniosła się.- Znam cię od wczoraj, a dziś okazałeś się moim
nauczycielem. – nie wiedziałem zbytnio co powiedzieć. Wiem, wiem brzmię teraz
jak ostatni dupek i tak jak to szatynka powiedziała „rozwiedziesz się ze swoją żoną dla poznanej w
klubie, przypadkowej laski?”.
-Musze iść- wstała nagle z
kanapy i od razu skierowała się do wyjścia.
-Kylie- zacząłem ale mi
szybko przerwała.
-Zapomnij o tym co się stało
w klubie, zapomnij że mnie kiedykolwiek widziałeś czy poznałeś przed szkołą. To
spotkanie nie miało najmniejszego sensu. – powiedziała szybko, kompletnie mnie
ignorując.
-Nie chcę zapominać- mruknąłem
i przyciągnąłem dziewczynę do siebie. Spojrzałem w jej oczy. Naprawdę, nie
chciałem o niej zapomnieć.
-Ale ja chcę zapomnieć, że w
ogóle kiedykolwiek się do siebie zbliżyliśmy. Nie spóźnij się jutro do szkoły,
pan dyrektor tego nie toleruje- mruknęła i wyszła zamykając drzwi. Stałem jak
taki ostatni kołek i gapiłem się w białe drzwi. Sam już nie wiem co mam o tym
wszystkim myśleć. * * *
Jednak dodaje rozdział dziś:)
Przepraszam za błędy jeśli jakieś były.
Zapraszam na twitter'a na którym będę informować o nowych rozdziałach.
Do następnego!
Czytasz=komentujesz :)
Rozdział świetny !! Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuń