niedziela, 28 czerwca 2015

12. "What do you want Alexis?"

                                    Nobody's POV 
 
-Zatańczymy?- blondynka uniosła wzrok z nad telefonu i spojrzała zdziwiona na Mika. 
-Serio?- zmrużyła oczy i wstała z ławki. 
-Możemy tu- odparł brunet. Alison rozejrzała się dookoła. Nie było tu nikogo oprócz nich. Od prawej strony jeziora odbijała się echem po domkach głośna muzyka z pomostu. Każdy bawił się w najlepsze. 
-Okey- mruknęła blondi i podała rękę chłopakowi. Odsunęli się od drewnianych ławek i stanęli przy ognisku. Muzyka która właśnie zaczęła grać, nadała im odpowiedni nastrój, tym bardziej, że Mike musiał porozmawiać z Alison. 
-Słuchaj- zaczął nieśmiało i okręcił wolno dziewczynę podnosząc ją przy tym. Blondynka rozpoznając ruchy uśmiechnęła się, tańczyli właśnie taniec z walentynkowej szkolnej dyskoteki, która była kilka miesięcy temu.  
-Spieprzyło się- mruknęła i "wpadła" w ramiona szatyna. 
-Myślisz, że Kylie nam to wybaczy?- zapytał.
-Nie wiem czy można zareagować spokojnie na to, że dwójka przyjaciół po tajemnie ze sobą sypia.- powiedziała na jednym wydechu. Samej było jej jeszcze ciężej, ukrywała coś nie tylko przed Kylie ale na dodatek przed Mikiem. Coś okropnego, ale nie ma innego wyjścia. 
-Będzie dobrze- powiedział pewien swoich słów brunet. 
-Mam nadzieję- chłopak podniósł ją, a ona przeplotła swoje nogi w jego pasie. Patrzeli sobie w oczy. Piosenka się kończyła, a oni wiedzieli co zaraz nastąpi. Blondynka przybliżyła swoje usta do twarzy bruneta i dała mu krótkiego buziaka w policzek. Nie potrafiła zrobić niczego innego. 
-Przyjaciele- powiedziała i zeszła z chłopaka i stanęła blisko niego próbując nawiązać kontakt wzrokowy.
-Przyjaciele- przytaknął Mike. Było to trudne dla nich oboje, ponieważ przed chwilą złożyli obietnice która brzmiała jak: "nic więcej oprócz prawdziwej i wiecznej przyjaźni", w głębi serca oboje wiedzą, że ich relacja to więcej niż przyjaźń.

                                          Kylie's POV

-Nuuudzi mi się- jęknęłam i przekręciłam się się na kanapie tak, że moja głowa spoczęła na nogach szatyna.
-Opowiedz coś o sobie- mruknął i wyłączył telewizje. 
-Co?- spojrzałam na niego z dołu. 
-Wszystko- odpowiedział i pogłaskał mnie po głowie. Parsknęłam śmiechem. 
-A więc..- zaczęłam.
-Nie zaczyna się zdania od "a więc"- przerwał mi. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Wybuchłam śmiechem, jego mina była w tym momencie mega komiczna.
-Przepraszam Panie Bieber- pisnęłam gdy szatyn przerzucił moje ciało i wylądował na mnie. 
-Oszalałeś!-krzyknęłam, bo poczułam jak moje ciało powoli ześlizguje się ze skórzanej kanapy. Szatyn od razu zatrzymał je swoimi nogami, nawet nie wiem jakim cudem. Oparł ręce po obu stronach mojej głowy. 
-Jesteś niemożliwy- zaśmiałam się i spróbowałam wydostać się z pułapki.  
-E,e,e - mruknął chłopak i jeszcze bardziej naparł na moje ciało. 
-Juuustin- syknęłam.- to boli- jedyne co zrobił to trochę poluźnił uścisk. 
-Jesteś moja- powiedział patrząc mi w oczy. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam kompletnie co odpowiedzieć. Ciarki przeszły po moim ciele, po prostu złączyłam nasze usta. Poczułam jak Justin lekko unosi swój lewy kącik ust, tzw. "łobuzerski uśmiech". Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, od razu dałam mu dostęp. To był bardzo namiętny pocałunek, ani ja ani Justin się nie poddawaliśmy. Nagle szatyn nie przerywając pocałunku wstał i owinął ręce wokół moich bioder. Podniósł mnie do góry,a jego ręce spoczęły na moich pośladkach, zacisnął lekko na nich dłonie, z moich ust wydobył się cichy jęk. Ostrożnie usiadł z powrotem na kanapę, a ja usiadłam okrakiem na jego kolanach. Poczułam jak chłopak powoli wsuwa ręce pod moją koszulkę. Powędrował jeszcze wyżej i gdy chciał odpiąć mój stanik, zatrzymałam go. 
-Justin- mruknęłam z niechęcią i oderwałam się od idealnych ust chłopaka. 
-Przepraszam..- zaczął. 
-Wszystko okey- powiedziałam i wbiłam wzrok w koszulkę szatyna.- nie śpieszmy się..- dodałam nieśmiało i zerknęłam niego. 
-Spokojnie- zaśmiał się.- kiedy będziesz gotowa- dodał po chwili i dał mi soczystego buziaka w policzek. Uśmiechnęłam się na jego słowa. Strasznie się ucieszyłam, że tak zareagował. Serio nie chcesz Kylie? Chcę. To dlaczego to przerwałaś? Wiesz dlaczego. 

-Głodna jestem- powiedziałam i uciszyłam ręką mój brzuch który właśnie zaburczał. 
-Zamawiamy coś?- zaproponował chłopak. No tak, nie możemy przecież nigdzie razem wyjść.
-Nie mamy chyba wyjść- powiedziałam, wstałam z kanapy i podeszłam do lodówki. Świeci pustkami. Tak jak nasz brzuch. Oj, siedź cicho! 

                                          Justin's POV

-I co?- zapytała mnie Kylie kiedy usiadłem z powrotem na kanapę. 
-Całe 40 minut czekania, kochanie- powiedziałem i przysunąłem do siebie drobne ciało brunetki.
Byłem szczęśliwy, że ją mam.
-Urodziłam się tutaj w Chicago- zaczęła, zmrużyłem oczy bo nie wiedziałem o co jej chodzi, po chwili przypomniało mi się, że miała o sobie coś opowiedzieć. Kiwnąłem lekko głową i uśmiechnąłem się. Kontynuowała. 
-Kiedy miałam 15 tata rozwiódł się z moją mamą i wyjechał do San Diego. W sumie żyje nam się tak samo, on ciągle pracował. W sumie tak jak mama...- mruknęła. 
-Moi rodzice też się rozwiedli- powiedziałem po chwili- i to w dodatku przed ślub- zaśmiałem się sztucznie. Po prostu w tamtej chwili myślałem, że to jakiś żart. 
-Przykro mi- powiedziała cicho, podniosła się i pocałowała mnie krótko w usta. 
-Kontynuuj- zaśmiałem się.
-Mam brata.- spojrzałem na Kylie. 
-Serio? Ja ma na imię?- zapytałem. 
-Jason i ma 22 lata- odpowiedziała śmiesznym tonem, a ja zacząłem się śmiać. Spojrzała na mnie zdezorientowana po czym również wybuchła śmiechem. 
Puk, Puk.  
-Jedzenie!- krzyknęła uradowana brunetka i zerwała się z kanapy. Nie minęło jeszcze 10 minut, a co dopiero 40. Zaśmiałem się i pokręciłem głową. Ona jest niesamowita co? A żebyś wiedział, kolego. Kylie otowrzyła drzwi i w sumie tylko je otworzyła. Stała i wpatrywała się w coś albo raczej kogoś przed nią. 
-Kylie?- zapytałem i podszedłem do dziewczyny. Bo to bardzo ryzykowne, mógłby to być ktoś z jej, a raczej naszej szkoły. 
-Widzę, że znalazłeś pocieszenie- usłyszałem w chuj znajomy głos. Przełknąłem gule w gardle i podszedłem do Kylie. Objąłem ją mocno w talii i przyciągnąłem do siebie. Chciałem żeby poczuła się bezpieczniej. 
-Czego chcesz Alexis?-wysyczałem przez zaciśnięte zęby.

                                 *                          *                             *
Hej wszystkim! Więc ogólnie jak tam? Wakacje się zaczęły i ja osobiście się cholernie cieszę:) Co do rozdziałów we wakacje, będą starała się pisać je do przodu, żeby je mieć i po prostu dodawać (sama czytam kilka jbff i nie lubię długo czekać na rozdziały). Specjalnie dla was dziś dokończyłam 12, bo sama nie mogłam się powstrzymać i nie wytrzymałabym do 30.06. 

                                               CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

 Wspaniałych wakacji misie! 
P.S. Dziękuję za (razem) 42 komentarze i ponad 5,000 wyświetleń, strasznie się cieszę. 
                                            Piszcie co sądzicie o rozdziale. 
Do następnego, czyli już 1 lipca. Całusy xx

środa, 24 czerwca 2015

11. "Will be fine, baby"

                            Nobody's POV

-Co do chuja!- warknął szatyn. To co w tym momencie czuł było nie do opisania.  
-J-uu-s-tt-i-n-powiedziała zdezorientowana Alexis i zeszła z kompletnie obcego mężczyzny. 
-Co Justin!- wrzasnął.
-Ja ci to wszystko wytłumaczę..- wydusiła z siebie,a łzy zaczęły spływać po jej różowych policzkach.
-Co mi kurwa wytłumaczysz?! Że przez przypadek pieprzysz się za moimi plecami?- krzyknął i nigdy w życiu nie miał ochoty tak uderzyć dziewczyny jak teraz. 
Dziewczyna zamilkła. 
-Jak wrócę- syknął.- ciebie i twojego chłoptasia ma tu kurwa nie być, bo nie ręczę za siebie!- wrzasnął tak że brunetka się wzdrygnęła. Kompletnie ignorując płacz i błagania dziewczyny zbiegł po schodach i jak najszybciej opuścił to przeklęte miejsce. Wsiadł do auta, mocno trzaskając drzwiami.
-Kurwa!- wrzasnął i uderzył mocno w kierownice.- suka- mruknął sam do siebie i odpalił silnik. Z piskiem opon wyjechał z podjazdu i olewając ograniczenie prędkości jakie było na znaku przy opuszczaniu osiedla wjechał na ruchliwą ulice. Nie wiedział gdzie jedzie, na pewno nie do szpitala. Nie chciał żeby jego aniołek widział go w takim stanie. 

Brunetka leżała na łóżku, znudzona tym całym czekaniem na Justina i na to jak ten głupi płyn w końcu spłynie do jej żył w całości. Już połowa pomyślała i powróciła do wpatrywania się w biały sufit. Westchnęła. 
-Puk, puk- usłyszała czyjś głos i zerwała się szybko z łóżka z nadzieją, że to Justin.
-Co ty tu robisz?- zapytała przerażona brunetka.
-To już nie mogę sprawdzić co się stało mojej byłej dziewczynie?- parsknął śmiechem i podszedł bliżej niej.   
-Nie chcę żebyś tu był- mruknęła i oparła się o ścianę przyglądając się chłopakowi.  
-Możemy wszystko naprawić- mruknął i wbił wzrok w brunetkę. Czasami za dużo sobie wyobrażał.
-Nie mamy co naprawiać, bo nic nie ma- powiedziała. 
-Kylie, dlaczego sama sobie zaprzeczasz-  powiedział z wyrzutem. Kylie w prost tego  nienawidzi, robił jej pranie z mózgu za każdym razem.
-Wyjdź- syknęłam.  
-Co? Masz kogoś- wstał z krzesła z niezadowoloną miną. 
-To cię kompletnie nie powinno interesować- powiedziała pewna siebie. 
-Ale jednak interesuje- mruknął i zaczął iść w stronę wyjścia. 
-James?- zatrzymał się z nadzieją, że zmieniła zdanie.- zamknij tylko za sobą drzwi.- uśmiechnęła się sztucznie. Chłopak wywrócił oczami. 
-To jeszcze nie koniec- powiedział cicho, sam do siebie i wyszedł z sali. Zamknął drzwi za sobą drzwi tak jak prosiła go dziewczyna i zaczął przeklinać w myślach. On wiedział, że i tak prędzej czy później Kylie sama do niego wróci. W głębi duszy brunetka sama o tym wiedziała. 

                                             Kylie's POV    

Nie wiem ile minęło czasu od kąd Justin wyszedł. Rozejrzałam się po ścianach małej sali ale nigdzie nie wisiał zegarek. Serio? 
-Kylie- usłyszałam i spojrzałam w stronę drzwi. Dzięki Bogu. 
-Myślałam już, że o mnie zapomniałeś.- zaśmiałam się cicho, ale chyba szatynowi nie było do śmiechu. Miał chyba najbardziej poważną minę jaką widziałam, kiedykolwiek. 
-Coś się stało?- zapytałam i gdy chciałam wstać, chłopak powstrzymał mnie. 
-Nie- powiedział i podszedł do łóżka.- leż- zaśmiał się cicho.
-Byłeś ze swoją żoną?- zapytałam z zmrużyłam lekko oczy.
-Nie rozmawiajmy o niej- syknął, a po moim ciele przeszły lekkie ciarki. Szatyn od razu to zauważył i delikatnie przejechał dłonią po moim policzku. 
-Nie bój się- powiedział delikatnie.- przepraszam, po prostu nie wierzę.- zaczął i poczułam jak spina swoje mięśnie. 
-W co?- zapytałam cicho. Był zdenerwowany, a ja nie chciałam go jeszcze bardziej denerwować. 
-W to co przed chwilą zobaczyłem- powiedział i wypuścił powietrze ze świstem. 
-Nie chcę być wścibska- mruknęłam nieśmiało.
-Nie jesteś. Ze mną i z Alexis to koniec.- szepnął. Więc Alexis- tak nazwa się jego żona. 
Między nami nastała chwila ciszy. 
-Czy t..- szatyn nie dał mi dokończyć.
-Podjąłem tę decyzję sam i nawet jak byśmy..- zaciął się.- jak by pomiędzy nami nic nie było to i tak chciałbym się z nią rozstać. Nie układa nam się.- dodał ciszej. Pokiwałam delikatnie głową i przegryzłam wargę. Spojrzał na stojak na którym wisiała wciąż spływająca kroplowa. Przewróciłam oczami. Justin zaśmiał się. 
-Nie chce czekać jeszcze Bóg wie ile- jęknęłam i opadłam na poduszkę. Poczułam dość mocny ból który przeszedł mi po całych plecach. Zaskomlałam i przekręciłam się delikatnie na brzuch.
-Justin- mruknęłam.- mógłbyś zobaczyć w jakim stanie są moje plecy?- teraz miałam ochotę leżeć w swoim łóżku,a najlepiej do końca mojego życia i to z osobą która jest dla mnie po prostu teraz najważniejsza. Zgadujcie, zgadujcie kto to może być? 
Szatyn od razu podciągnął szpitalną długą piżamę. Gdy poczułam, że chłopak zbliża się do mojego tyłka, chciałam go zakryć kołdrą. Justin jakby czytając mi w myślach zrobił to za mnie. Uśmiechnęłam się po nosem.
-I jak?- zagadałam gdy nic nie mówiąc wpatrywał się w moje plecy. 
-Kylie..- zaczął.- ja gdy miałem 10 lat i spadłem z drzewa nie miałem takich ran i siniaków.- zaśmiał się po czym ja też.   
-Czyli mam rozumieć, że bardzo źle?- jęknęłam i zrezygnowana podniosłam się delikatnie, szatyn poprawił mi szpitalną "sukienkę" i teraz ostrożniej położyłam się na plecy. 

                                    Justin's POV 

  -Będzie dobrze kochanie- powiedziałem i pogładziłem brunetkę po ręce. 
-Niedługo wakacje!- warknęła.- jak ja będę wyglądać w stroju kąpielowym.- mruknęła niezadowolona. 
-Seksownie, jak zawsze- posłałem jej łobuzerski uśmiech. Parsknęła śmiechem. 
-Nie widziałeś mnie jeszcze w stroju kąpielowym- burknęła. 
-Jeszcze- poruszyłem brwiami co bardzo rozbawiło dziewczynę. Kocham jej śmiech. 
-Nie ładnie tak Bieber- mruknęła i podniosła się na łokciach. 
-Dla ciebie- przybliżyłem się do Kylie i lekko chwyciłem jej podbródek.- Pan Bieber- wywróciła oczami, za to ja bez słowa wpiłem się w jej idealne usta. Od razu oddała pocałunek. 
-Oj tam- mruknęła gdy zakończyliśmy pocałunek. Uśmiechnąłem się. Mam pomysł.

-Czemu się tak uśmiechasz?- zapytała zdezorientowana Kylie.
-Chodź- rzuciłem i wstałem, zabrałem kroplówkę ze stojaka który stał przy łóżku dziewczyny.
-Justin- zaczęła.- co ty robisz?- wybuchła śmiać i wstała z łóżka. 
Zacząłem kierować się z Kylie do łazienki która znajdowała się w sali.
-Ty chyba nie masz zamiaru..- chciała dokończyć ale jej szybko przerwałem atakując jej pełne, malinowe usta. 
-Patrz - parsknąłem śmiechem i odczepiłem od wenflonu cienki kabel który przewodził płyn. Podszedłem do toalety i zawiesiłem nad nim kabelek. Płyn szybciej zaczął wyciekać i kiedy większość kroplówki wylądowała w WC ponownie wczepiłem "przewód" do ręki Kylie. 
-Nie wierzę- brunetka zaczęła się śmiać. 
-Wracamy do domu?-zapytałem.
-Z chęcią- mruknęła i wtuliła się w mój tors. Dziękuję za tego Aniołka.

                                      Nobody's POV

-Kylie- zaczął szatyn.- możemy jechać do ciebie?- zapytał nieśmiało. 
-Jasne- odparła i wbiła wzrok w przednią szybę. 

-Mam nadzieję, że moja mama jest w pracy.- rzuciła dziewczyna otwierając drzwi i wysiadła z auta, zaczęła iść prostą dróżką do domu, po chwili dołączył do niej szatyn.

-Tak w ogóle- zaczęła.- co z resztą?- zapytała i rzuciła się na kanapę w salonie z pełną ulgą, że jej mamy nie ma w domu .
-Wasza pani od biologii zastąpiła mnie jako opiekuna- odpowiedział domyślając się o co chodzi i usiadł obok dziewczyny. Ona od razu zarzuciła mu swojego nogi na tego kolana po czym zachichotała gdy szatyn lekko pogładził jej łydkę. 
-Nie tak miało być- mruknęła w dalszym ciągu niezadowolona z sytuacji jaka zaistniała na wycieczce. Dołowało ją jeszcze bardziej to, że Ali z Mikiem tam wrócili. 
-Nie martw się- pocieszył szatyn dziewczynę. 
-Nie możemy tam wrócić?- zapytała z nadzieją. 
-Niestety nie- odparł również lekko zawiedziony chłopak. Kylie wzdychnęła. 
-Spójrz na to tak- powiedział po dłuższej chwili Justin.- mamy cały tydzień dla siebie.

Brunetka błądziła po domu bez jakiegokolwiek celu. To co teraz czuła było nie do opisania. Myśląc o tym co wydarzyło się kilka godzin temu, jej świat walił się od nowa. Nie myśląc, wzięła duży biały wazon z kwiatkami i rzuciła nimi z całą siłą o ziemie. 
-Nienawidzę Cię!- wrzasnęła po czym udała się szybko po schodach na górę. Wpadła do pokoju i wyciągnęła dużą walizkę. Położyła ją na łóżka i weszła do garderoby. Z wieszaków zaczęła ściągać swoje ulubione ubrania, a z szuflad bieliznę. Rzuciła to wszystko byle jak do walizki. Okręciła się wokół własne osi i podeszła do kosza na brudy. Wyrzuciła wszystko na podłogę i zaczęła wybierać swoje rzeczy. 
Gdy wrzuciła ostatnią rzeczy do walizki czyli swoje najlepsze spodnie, zauważyła kawałek białego papieru wystający z kieszeni. Zmrużyła oczy i wyciągnęła papierek. Rozwinęła go i rzuciła okiem na tekst znajdujący się na liściku. 
-Mark- powiedziała sam do siebie i trzymając w dłoni kartkę, uśmiechnęła się.

                                            *            *           *
Więc.. mamy 11 rozdział! Co sądzicie o Jamesie? Będzie chyba walczył o Kylie. No i jeszcze tyle słodkich momentów Jylie<3 Cieszcie się, niedługo nie będzie tak kolorowo.. 
Bardzo mi zależało na tym rozdziale, mam nadzieję, że wam się spodobał. 
Włączyłam anonimowe komentarze więc..

                                                  czytasz=komentujesz 

                                                

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Inspirations


                                 Co mnie zainspirowało do stworzenia tego bloga?

                          
Rihanna- Love The Way You Lie Part 2 ft. Eminem 

Na pierwszej stronie naszej historii
Przyszłość wydawała się taka jasna
Później okazała się taka zła
Nie wiem dlaczego wciąż się dziwię
Nawet anioły mają swoje grzeszne intrygi 
A ty wyniosłeś to aż do przesady
Ale zawsze będziesz moim bohaterem
Nawet jeśli postradałeś zmysły 



Emeli Sande- Read all about it 

Masz słowa, które mogłyby zmienić naród
Lecz ty gryziesz się w język
Spędziłeś całe życie, milcząc
Obawiając się, że powiesz coś złego
Jeśli nikt nigdy tego nie usłyszy,
Jak nauczymy się twojej pieśni?
Więc chodź, chodź
Chodź, chodź

Masz serce głośne jak lew
Dlaczego więc nie pozwalasz swojemu głosu się oswoić?
Kochanie, jesteśmy nieco inni
Nie ma się czego wstydzić
Masz światło do walki z cieniem 
Więc przestań to ukrywać
Chodź, chodź



Pretty Little Liars ( wątek o miłości uczennicy i nauczyciela)

















10. "Where's Justin?"

                      Kylie's POV

-Kylie nie może się o tym wiedzieć- poruszyłam delikatnie powiekami w celu otworzenia ich, szybko jednak zamknęłam je ponieważ światło w... Właśnie? Gdzie?! Zerwałam się z łóżka i rozejrzałam dookoła. Na środku stała Ali z Mikiem. Wyglądali na zdenerwowanych.  
-Kylie- powiedział Mike i podszedł do mnie.- jak się czujesz?- zapytał i pogładził mnie po delikatnie ramieniu. 
-Nie wiem- powiedziałam lekko zachrypniętym głosem i oparłam się ścianę za moim łóżkiem. 
-Połóż się- zaczęła Ali.- nadal jesteś osłabiona- kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. 
-Gdzie Justin- wypaliłam, a przyjaciele posłali mi zdziwione spojrzenie. 
-To znaczy..- zacięłam się. Czułam jak wypalają mi dziurę w ciele. 
-Pan Bieber- poprawiłam.- i przestańcie się gapić na mnie jak na chorą psychicznie- syknęłam i wywróciłam oczami. 
-Chyba na dole- wzruszył obojętnie ramionami brunet. Między nami zapadła cisza.
-Co się w ogóle stało?- zapytałam i spojrzałam na Ali. 
-Po tym jak się pokłóciłyśmy. Z Mikiem zaczęliśmy się cofać, sami w sumie nie wiedzieliśmy gdzie idziemy- powiedziała i usiadła na krześle.- udało nam się wyjść z lasu i od razu zauważył nas Pan Bieber. Wezwał policję i zaczęli cię szukać- przełknęła ślinę. 
-Przepraszam, gdyby nie ja to wszystko by nie miało miejsca- zapłakała blondynka.
-Ali- teraz bym najchętniej wstała z łóżka i bym ją przytuliła, ale miałam podłączoną kroplówkę. 
-To nie twoja wina- dokończyłam.Mike podszedł do Ali i ją przytulił. Uśmiechnęłam się na ten widok. 
-Na szczęście nic poważnego się nie stało- powiedziała i podeszła do mnie. Przytuliłyśmy się.
-Ej, a ja!- powiedział urażony i usiadł na krześle. 
-No chodź tu- rzuciłam i nie musiałam się więcej prosić bo od razu chłopak podszedł do mnie i Ali i we trójkę się przytuliliśmy. 
-Dziękuję, że tu jesteście- powiedziałam cicho.  

                                Justin's POV

Zmierzałem właśnie do Kylie, gdy zobaczyłem wychodzących z sali Ali i Mika uśmiechnąłem się do nich przyjaźnie. 
-Obudziła się?- zagadałem kiedy ich mijałem.  
-Tak- odpowiedział obojętnie Mike i również obojętnie mnie minęli. Wywróciłem oczami. 
-Z Mikiem wszystko okey?- zapytałem wchodząc do brunetki która szybko się podniosła się z łóżka. 
-Przychodzisz tu i pytasz o Mika?- mruknęła i spojrzała na mnie trochę zawiedziona.
-Widzę, że ty się dobrze czujesz- uśmiechnąłem się. 
-Bardzo- powiedziała i lekko się zarumieniła. Usiadłem na krześle bliżej dziewczyny. 
-Czemu zapytałeś o Mika?- zmrużyła oczy. 
-Dziwnie się przed chwilą zachował gdy mnie zobaczył- powiedziałem.
Kylie odchrząknęła. 
-Mówiłaś coś im?- uniosłem brwi do góry i lekko zacząłem się denerwować.
-To znaczy..- zacięła się i nerwowo zaśmiała.- zależy co masz na myśli- popatrzała na mnie przelotnie. 
-Kylie- syknąłem. Zacząłem się denerwować. 
-Przez przypadek powiedziałam na ciebie Justin- mruknęła nieśmiało i zaczęła bawić się skrawkiem kołdry, byleby uniknąć kontaktu wzrokowego. Ulżyło mi, ale nie do końca. Najwidoczniej głupie "Justin" wystarczyło by  wywołać podejrzenia. Nic nie odpowiedziałem. Wstałem i ruszyłem do wyjścia. 
-Czekaj!-krzyknęła dziewczyna i zerwała się szybko z miejsca.- nie idź.- ściszyła głos. 
-Dlaczego?- postanowiłem się z nią trochę podroczyć. Naprawdę chciałem tylko zamknąć drzwi.
-Chcę żebyś został- powiedziała odważniej. Uśmiechnąłem się pod nosem i tak jak zamierzałem podszedłem do drzwi i zamknąłem je. 
-Chciałem zamknąć drzwi- wybuchnąłem śmiechem widząc minę Kylie. 
-Ej! To nie fair- zaśmiała się. Podszedłem bliżej dziewczyny. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. 
-Co teraz będzie?- zapytała nie przerywając kontaktu wzrokowego.
-Wyjdziesz teoretycznie jutro ze szpitala..- zacząłem mówić, myśląc, że o to chodziło brunetce. 
-Między nami- szepnęła. W brzuchu poczułem lekkie ciepło które zaczęło się rozchodzić po moim organizmie. Nie do końca wierzyłem w to co przed chwilą Kylie powiedziała.
Bez namysłu, złączyłem nasze usta. Przejechałem delikatnie językiem po dolnej wardze- idealnej kurwa wardze. Kylie od razu uchyliła usta,a nasze języki zaczęły "tańczyć", tylko my wiedzieliśmy jaki to był taniec. Czułem jak brunetka lekko się uśmiecha. W tej chwili nie potrzebowałem niczego innego jak mojej małej księżniczki. 
-Ekhem..- usłyszałem odchrząknięcie i oboje równo odskoczyliśmy od siebie. Spojrzałem w kierunku drzwi i zobaczyłem na szczęście pielęgniarkę. Spojrzałem na Kylie i posłałem jej rozbawione spojrzenie. Parsknęła śmiechem.
-Widzę, że Pani Jenner odzyskała siły.- zaśmiała się i podeszła do stojaka na którym wisiała kończąca się kroplówka. Zdjęła pustą butelkę i założyła nową. 
-Jak ta kroplówka spłynie będzie pani mogła wyjść ze szpitala- powiedziała i zawróciła w stronę drzwi.- proszę się jeszcze położyć. Jak wszystko będzie okey- wskazała na kroplówkę.- niech mnie pani zawoła- wyszła i zamknęła za sobą drzwi. 
-Niech to gówno szybko spłynie- syknęła Kylie i wróciła do łóżka.Spojrzała zrezygnowana na wolno spływającą ciesz w środku rurki. Zaśmiałem się na słowa dziewczyny. 
-Nim się obejrzysz będziemy w domu- uśmiechnąłem się i pocałowałem Kylie w czoło.
-Będziemy?- powiedziała z nutką ekscytacji w głosie. 
-Muszę być pewny, że nic ci się nie stanie.- mruknąłem i tym razem pocałowałem dziewczynę w usta.    
-Gdzie idziesz?- zapytała przyglądając mi się jak ubieram kurtkę. 
-Muszę załatwić kilka spraw- powiedziałem i spojrzałem na Kylie znacząco. Pokiwała tylko lekko głową.   
-Uważaj na siebie.- zaśmiałem się. 
-Dobrze tato- powiedziała i zachichotała cicho.- a raczej nauczycielu- po raz setny się uśmiechnąłem. 
Wyszedłem ze szpitala i udałem się prosto do samochodu, odpaliłem silnik i opuściłem duży szpitalny parking. Myślałem nad wszystkim, a w głowie układałem sobie dialogi i przebieg naszej rozmowy- mojej i Alexis. W tym momencie zapytałem sam siebie. Czy to jest to czego naprawdę chcę?  

Zaparkowałem przed domem i szybko wysiadłem z auta. Wyciągnąłem z tylnej kieszonki swoje kluczyki od domu i przekręciłem je w zamku. Wszedłem do środka.
-Alexis?!- krzyknąłem. Nic. Skierowałem się w stronę schodów. Wbiegłem po nich, pociągnąłem za klamkę od naszej (jeszcze) wspólnej sypialni i otworzyłem drzwi.  
Stanąłem jak wyryty. Nie mogąc kompletnie uwierzyć w to co widzę. 
      
                                    *                                *                                  * 
                                                         Dam, dam, dam! 
                                       Wiem, rozdział planowałam dopiero na piątek,
miałam strasznie zabiegany weekend i nie wiedziałam czy się wyrobię, ale na szczęście wczoraj w nocy udało mi się dokończyć rozdział- miałam wenę:) 
Co myślicie? Alison z Mikiem coś ukrywają przed Kylie, no i jeszcze słodka scenka z Jylie! 
                                                        (Justin + Kylie) <3 
Komentujcie! Do następnego:) 

                       

                                            
                                         

piątek, 19 czerwca 2015

9. "I love you, Kylie"

-Robi się już ciemno- jęknęłam zmęczona tym całym "spacerem".
-Kylie ma racje- mruknęła blondynka i związała swoje włosy w wysokiego kucyka. 
-Chcesz coś jeszcze interesującego zobaczyć Mike?- uniosłam brwi do góry.
-Wyluzujcie- powiedział niezadowolony chłopak i zgasił butem swojego papierosa.  
-Wracajmy- rzuciłam i zaczęłam się cofać.
-Czekaj- Mike pociągnął mnie za rękę.- tędy- wskazał głową.
-Nie bo tędy- wtrąciła Ali.
-Którędy do chuja!- warknęłam. Byłam cholernie zmęczona i nie miałam w planach krążyć Bóg wie ile po jakimś obsranym lesie! To był błąd.
-Nie mówcie, że się zgubiliśmy- mruknęła przerażona Ali i spojrzała na nas.
-Kurwa- zaklną brunet. Usiadłam na jakimś wysokim pniu. 
-Zgubiliśmy się- powiedziałam po chwili. 
-Dzięki za poinformowanie- zaczęła.- co bym bez ciebie zrobiła- wywróciła oczami. 
-Jaki ty masz teraz kurwa problem?- wyrzuciłam ręce w powietrze i spiorunowałam dziewczynę wzrokiem. 
-Gdy nie twoje "chodźmy się przejść" byliśmy by już na imprezie i dobrze się bawili, jak to było w planach- wypaliła, a ja aż się od środka zagotowałam. 
-Zajebiście, to kurwa prowadź do tej swojej jebanej imprezy!- krzyknęłam i wstałam z pnia. 
-Kylie gdzie ty idziesz- spojrzał na mnie Mike. 
-Jak najdalej od tej idiotki- syknęłam i wskazałam głową na Alison. Prychnęła pod nosem.
-Dziewczyny- rzucił Mike, ale ja zaczęłam iść przed siebie kompletnie go olewając.- Kylie, chodź tu!- krzyknął brunet. Nie miałam zamiaru się odwracać, a co dopiero do nich wracać. 
-Pierdolcie się wszyscy- mruknęłam pod nosem i skręciłam w lewo idąc jakąś dróżką. 
Nie jadłam nic od rana,a mamy- wyciągnęłam telefon w celu sprawdzenia godziny ale się nic nie wyświetliło. 
-Wspaniale!- wrzasnęłam. Rozładował się. Nie wiem gdzie jestem, gdzie iść, nie mam kontaktu ze światem, w tyle są moi przyjaciele i robi się ciemno. Wspaniały tydzień się zapowiada- wyczujcie ten sarkazm. 

Było już ciemno, szłam ślepo przed siebie bez żadnego pomysłu gdzie się zatrzymać. Chuj z tym. Przeklinałam cały czas w myślach ten pieprzony wyjazd. Nie tak miało być.
Rozglądałam się cały czas dookoła, gdy chciałam zrobić kolejny krok uderzyłam o coś głową. 
-Pierdolone drzewo!- krzyknęłam i zaczęłam rozmasowywać czoło które będzie w olbrzymim siniaku za kilka dni, nawet nie. Za kilka minut! Cofnęłam się do tyłu i zahaczyłam o mały pień i przewróciłam się. Lądując na plecach nabiłam się na gałęzie i kamienie. Zaskomlałam z bólu i zaczęłam turlać się po ziemi, żeby naleźć jakąś chodź najmniej wygodną pozycję. Poddaję się, nie mam już siły. Umieram z głodu jest ciemno, a wiosenny wiatr nie odpuszcza. Leżałam na ziemi i wpatrywałam się w powoli zapełniające się gwiazdami niebo. W tej chwili chciałam szczerze- chciałam umrzeć. 

                                       Justin's POV 

Impreza nadal trwała, chyba z 3 godziny, a ja nadal nigdzie nie widziałem Kylie. Przyszłaby- tak myślę. Wstałem od stołu, wypiłem do końca pepsi i wyrzuciłem puszkę do kosza na śmieci. 
Przepchałem się przez tłum uczniów, zeszedłem po kilku schodach z dużego, drewnianego pomostu- na którym odbywała się impreza i zacząłem iść w kierunku domku Kylie. Byłem trochę zestresowany, jeszcze po tym jak ona pierwsza, pierwsza pocałowała mnie w autokarze, nie zaprzeczę- podobało mi się. Stanąłem przed drzwiami i lekko zapukałem w drzwi. Zaczekałem chwilę ale nadal nic. Może bierze prysznic.Nie sądzę. Ponownie zapukałem teraz ciut głośniej. Gdy drzwi w dalszym ciągu się nie otwierały, postanowiłem wejść do środka. 
Od razu na myśl nasuneło mi się jak można być tak nieodpowiedzialnym, żeby nie zamknąć drzwi? Wszedłem do środka. 
-Kylie- zawołałem. Cisza. -Alison!- powiedziałem głośniej ale nadal nic. Nie ma ani Kylie ani Alison, Mika z resztą też nigdzie nie widziałem. Wyszedłem z domku zamykając drzwi i rozejrzałem się dookoła. Moją uwagę przykuły 2 postacie idące w moją stronę. Przyjrzałem się i moim, że było ciemno to przez lampy oświecające każdy domek, zobaczyłem Alison i Mika. Bez Kylie. Zerwałem się z miejsca i podbiegłem do nich. 
-Panie Bieber- krzyknęła Alison gdy mnie zobaczyła.Chyba płakała. 
-Co się stało?- zapytałem szybko spoglądając na nich.
-Bo my- jęknęła.- byliśmy się przejść i poszliśmy do lasu. Później się zgubiliśmy i pokłóciłam się z Kylie i ona poszła gdzie- zapłakała.- zgubiliśmy ją- wydusiła z siebie po krótkiej chwili i wtuliła się w bok chłopaka. Przysięgam wam, że moje serce się zatrzymało- dosłownie. 

                                  Nobody's POV

-Mamy ją!- krzyknął jeden z policjantów świecąc latarką na drobną postać Kylie, leżącą bezwładnie na zimnej i brudnej ziemi. Od razu kucnął przy dziewczynie i sprawdził jej puls. 
Żyła, ale w każdej chwili mogła przestać. Dwóch innych mężczyzn podeszło do kolegi i rozłożyli nosze które każdy patrol dostał w razie znalezienia dziewczyny. Podnieśli ciałko brunetki z ziemi i ostrożnie położyli na nosze. Zapieli jeszcze jej talię paskiem dla bezpieczeństwa i ruszyli w kierunku domków. 

-Mój Boże- szepnął szatyn i zerwał się z miejsca. Podbieg do lekarzy którzy wnosili Kylie do karetki. 
-Nic jej nie jest?- wysapał. 
-To się okaże. - powiedział jeden, zostawiając szatyna bezradnie na środku drogi.- jedziemy do szpitala w Chicago, tam będzie lepiej, niż tu w pobliskim szpitalu- dodał szybko i zamknął tylne drzwi, za którymi leżała jego księżniczka- Kylie. 
-Myślę, że pan powinien się tam jak najszybciej udać.- lekarze wsiedli do karetki i na sygnale wycofali auto z drogi, a kilka sekund po tym zniknęli za bramą. To co czuł w tej chwili szatyn było nie do opisania. 

-W jakiej sali leży Kylie Jenner- wbiegł do szpitala i krzyknął do recepcjonistki. 
-A kim pan jest?- uniosła swoje okulary i zmierzyła go wzorkiem. 
-Jej chłopakiem- kobieta pokręciła twierdząco głową i zaczęła szukać dziewczyny na liście. 
-Sala numer 134, piętro 3.- nic nie mówiąc przebiegł długi hol szpitala i rzucił się na schody. Wbiegł po nich jak najszybciej na 3 piętro i zaczął nerwowo szukać sali. Zatrzymał się przy odpowiednim numerze. Przez małą szybę zobaczył leżącą dziewczynę,a nad nią pochylającą się pielęgniarkę. Nie pukając, wszedł do środka. 
-Wyjdzie z tego?- zapytał i szybko podszedłł do łóżka na którym leżała jego mała bezbronna księżniczka. 
-Kroplówki ją nawodnią i odzyska siły- uśmiechnęła się przyjaźnie. 
-To pańska żona?- zapytała kobieta z ciekawości i spojrzała na Kylie. 
-Dziewczyna- odparł chłopak. Już uspokoił się na myśl, że Kylie nic poważnego nie dolega. Obiecał sobie, że będzie siedzieć tu dopóki dziewczyna się nie obudzi. 
-Życzę wam szczęścia- powiedziała i zostawiła Justina sam na sam z osobą na której mu w tej chwili najbardziej zależało. Szatyn podszedł do łóżka i przysunął białe plastikowe krzesło bliżej niej.
-Tak się bałem- zaczął i dotknął delikatnie ręki brunetki.- nigdy więcej mi tego nie rób, obiecaj- uśmiechnął się delikatnie i pocałował dłoń Kylie. 
-Nigdy- położył ostrożnie rękę dziewczyny na miejsce.  
-Kocham cię Kylie- szepnął.   

*  *   *
Bardzo krótki rozdział, ale właśnie chciałam zakończyć go w takim momencie. 
Następny rozdział dopiero za tydzień. Czekajcie cierpliwie :) Zapraszam na ask'a i twittera. 
Kocham, do następnego! :)

                  

czwartek, 18 czerwca 2015

8. "It's a start"

-Nie myśl o nim- szepnęła Ali. Trwał właśnie angielski. Nie dość, że przez całą noc nie zmrużyłam oka i myślałam cały czas o Jamsie to jeszcze miałam przed sobą osobą na której w jakiś sposób mi zależy. Pieprzyć życie. 
-Nie da mi teraz spokoju- stwierdziłam. Niestety miałam rację. James to mój były chłopak, sam ze mną zerwał i zaczął kręcić z inną. Nie tęskniłam ani nie mam zamiaru zatęsknić. Nie wiem co on sobie wyobraża. Wyjechał z miasta na jakiś czas, teraz wrócił i, że niby co? Będę go błagać żebyśmy wrócili do siebie? Po moim trupie. 
-Niedługo koniec roku, a po wakacjach go nie zobaczysz.- powiedziała. Zaśmiałam się cicho.
-Co panie tak bawi?- podniósł głos Justin, to znaczy Pan Bieber. 
-Nic- mruknęłam obojętnie i spuściłam wzrok. Nienawidziłam takich sytuacji. Musisz udawać,że to tylko twój nauczyciel w czasie gdy jest naprawdę inaczej. Serce zaczęło mi bić szybciej kiedy usłyszałam dzwonek na przerwę. Uczniowie zaczęli zbierać się do wyjścia. 
-Alison- usłyszałam głos szatyna. Poczułam lekkie ukucie. - mogłabyś zostać chwilę na przerwie?- zapytał, a ja nie wiem dlaczego poczułam ogromną zazdrość. Spojrzałam na zdezorientowaną przyjaciółkę. Co jest? A nie przypadkiem ja miałam zostać, zaczęlibyśmy bezsensownie gadać i za kilka sekund całować? 
-Będę na stołówce- rzuciłam do blondynki i wyszłam z klasy. 

                          Justin's POV

-Muszę się ciebie coś zapytać- zacząłem trochę nieśmiało. Jakby nie patrząc to jest moja uczennica i jakby jeszcze inaczej na to spojrzeć przyjaźniła się z drugą moją uczennicą z którą coś mnie łączy, ale ej! Poznaliśmy się zanim zostałem jej nauczycielem więc to nie jest nasza wina.
-Słucham Panie Bieber- uśmiechnęła się ukradkiem.     
-To będzie sprawa pomiędzy nami- powiedziałem uważnie spoglądając na blondynkę. 
-Dobrze- spuściła wzrok. 
-Mężczyzna z którym byłaś wtedy w restauracji- zacząłem i rzuciłem okiem na dziewczynę.- nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Nie zmusza cię do niczego, prawda?- wiem, że to jej prywatne sprawy ale cenię sobie bezpieczeństwo uczniów, a szczególnie gdy to jest bliska osoba, osoby o której myślę 24/7. To jest bardziej skomplikowane niż myślałem.
-Skąd ten pomysł- mruknęła i poprawiła torbę.- nie powinnam o tym z Panem rozmawiać- powiedziała i wyszła z klasy. Wypuściłem powietrze ze świstem i oparłem się o biurko. W mojej głowie znów pojawiła się Kylie. Jej niesamowite oczy, usta. Jej policzki i słodkie rumieńce gdy mówię do niej "księżniczko". Kurwa, nie wytrzymam tak dłużej. 

-Hej, hej- krzyknąłem do klasy która stała przed autokarem. - ustawcie się jakoś, muszę sprawdzić obecność!- warknąłem. Kiepski z ciebie opiekun. Zamknij się. 
Gdy uczniowie zamilkli, dzięki Bogu mogłem w końcu sprawdzić obecność. 
-Kylie Jenner- powiedziałem i wzrokiem wyszukałem dziewczynę w tłumie. 
-Jestem- krzyknęła i wróciła do rozmowy z Alison i Mikiem. Niezauważalnie wywróciłem oczami.
-Okey, wszyscy są- stwierdziłem.- możecie wsiadać do autokaru!- krzyknąłem i wycofałem się do tyłu żeby, hm nie zostać zdeptanym. Gdy już wszyscy zajęli swoje miejsca, rozejrzałem się jeszcze po szkole i dołączyłem do reszty. Zapowiada się ciekawy tydzień. 

                                Kylie's POV 

Pewnie jesteście ciekawi gdzie jedziemy, a więc nad jezioro. Są tam domki 2-4 osobowe i wszystko jest poustawiane właśnie nad nim. Szczerze? Nie mogę się doczekać. 
Cieszę się strasznie, bynajmniej nie musimy siedzieć w szkole do południa. 
-Idę do tyłu- powiedziała blondynka i przepchała się między mną, a innym siedzeniem.
-Do chłopaków?- zapytałam szybko.
-Yep- przytaknęła i poszła w głąb autokaru. Jesteśmy na siebie skazane. Oj, tak głosie. Jesteśmy. Wyjęłam iPhona z kieszonki spodni i wygrzebałam z torebki słuchawki. Podłączyłam je do telefonu i puściłam swoją ulubioną piosenkę " Damien Rice- 9 crimes". Dopiero teraz zaczęła się walka z sercem i rozumem. 

Leave me out with the waste
This is not what I do / R: Odpuść sobie.

It's the wrong kind of place
To be thinking of you
It's the wrong time
For somebody new / S: Nie potrafię, zależy mi na nim w jakimś stopniu. 

It's a small crime
And I've got no excuse / R: To jest złe i nieodpowiednie. 

 Is that alright? Yeah.
Give my gun away when it's loaded / S: Nie rozumiesz? NIE POTRAFIĘ. Staram się ale On ciągle wraca. 

Is that alright? Yeah.
If you don't shoot it how am I supposed to hold it
Is that alright? Yeah. / R: Masz 19 lat! Całe życie przed tobą, znajdziesz kogoś innego. Odpuść. 

Give my gun away when it's loaded
Is that alright? Yeah.
With you... / S: Ja nie chcę nikogo innego. 

 Leave me out with the waste
This is not what I do
It's the wrong kind of place
To be cheating on you / R: On nie jest tobie pisany. 

It's the wrong time
She's pulling me through
It's a small crime
And I've got no excuse / S: To dlaczego wpadliśmy na siebie aż 3 razy. Hm?

Is that alright ? Yeah.
Give my gun away (Lisa: Is that alright? Yeah.) when it's loaded / R: Czysty przypadek. Pomyśl: on jest twoim nauczycielem, jak ty to sobie wyobrażasz? 

Is that alright ? Yeah.
If you don't shoot it how (Lisa: Is that alright? Yeah.) am I supposed to hold it
Is that alright ? Yeah. / S: Prawdziwa miłość przetrwa najgorsze. 

Give my gun away (Lisa: Is that alright? Yeah.) when it's loaded
Is that alright
Is that alright with you? / R: Ta miłość nawet się nie zaczęła. 

Is that alright with you? / S: To ją zacznę. 


-Kylie?- usłyszałam znajomy głos.- obudź się.- poczułam lekkie szturchnięcie i od razu otworzyłam oczy. Zobaczyłam nad sobą Justina.   
-Um..- jęknęłam.- przepraszam.- zaśmiałam się i rozejrzałam dookoła. Autokar stał pusty. 
-Jesteśmy na stacji. Możesz wyjść się wyprostować czy cokolwiek- powiedział i spojrzał intensywnie w moje oczy. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, a ja o dziwo go nie uniknęłam. 
-Jesteśmy sami?- upewniłam się. Szatyn pokiwał twierdząco głową, a ja szybko złączyłam nasze usta. Na początku nie zareagował, chyba był lekko zaskoczony. Z resztą- ja też. 
Powoli i namiętnie odwzajemnił pocałunek. Uśmiechnęłam się. 
-Idę poszukać Alison- mruknęłam i wyszłam z autokaru zostawiając zdezorientowanego szatyna w środku. 


-Pamiętasz tego chłopaka z imprezy?- zapytała mnie Ali.
-Barmana czy tego z którym się macałaś?- uniosłam pytająco brwi do góry. Wybuchnęła śmiechem. 
-Barmana- zachichotała i przegryzła wargę. Dobrze, że chociaż jej nasz mały wypad dobrze zrobił. 
-Tak, niski zgred, pamiętam- teraz to ja wybuchnęłam śmiechem. 
-Ej- uderzyła mnie lekko w ramie.- wypraszam sobie, nie jest niski, a bynajmniej wyższy ode mnie i nie jest zgredem. Jest..- urwała, a ja spojrzałam na nią znacząco.
-Jest?- zaśmiałam się. 
-Cholernie seksowny!- rzuciła i zaczęła się śmiać. 
-Mówicie o mnie?- do rozmowy wtrącił się Mike. 
-Nie, idioto- parsknęła blondynka.- o moim nowym znajomym- spojrzałam na Mika. Zaczął się śmiać. 
-Ta, jasne- mruknął i oparł łokcie na naszych fotelach. - daj mi namiary, najpierw muszę sprawdzić tego zgreda- powiedział pewny siebie,a ja zaczęłam się śmiać. 
-Co?- zapytał zdezorientowany. 
-Płaczę- wydusiłam między napadami śmiechu i przetarłam lekko łzy żeby nie rozmazać makijażu. 
-Ali, naprawdę powiedziałem coś, aż tak śmiesznego?- zapytał, a blondynka spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami, po czym przyglądając mi się również zaczęła się śmiać. 
Gdy trochę ochłonęła, ej nie oceniajcie mnie! Mam duże poczucie humoru i kocham się śmiać! Obróciłam się do bruneta i powiedziałam:
-Lepiej go sprawdź, nigdy nie wiadomo- rzuciłam i zaczęliśmy we trójkę gadać, jak zawsze- o pierdołach. Dobrze, że znalazło się dodatkowe miejsce i Mike mógł pojechać z nami. Czuję, że ten tydzień będzie zajebisty. Żadnych problemów, nauki, szkoły i zbędnych myśli. Chyba zasługuję na tydzień szczęścia i spokoju? 

-Okey, następnie... mamy- przerwał i zaczął przeglądać kartki.- Kylie i Alison- powiedział w końcu. Podeszłam do szatyna.
-Domek 108 i to powinno być gdzieś tam- wskazał ręką na kilka domków po prawej stronie części jeziora. Wzięłam od Pana Biebera kluczyk i wróciłam do Ali. Wzięłyśmy swoje torby i zaczęłyśmy kierować się w stronę wskazanego miejsca. 

-Ładnie tu- powiedziała blondynka gdy przekroczyłyśmy próg. Domek był drewniany, a na dworze jest dość parno, jak było też w domku. Podeszłam od razu do okna i otworzyłam je. 
Naprawdę, było tu ładnie. Na przeciwko drzwi pod ścianą 2 łóżka które oddzielały kolejne drzwi, na lewo tuż przy wejściu spora szafa, a po prawej stornie- pułki i długa komoda na której stał telewizor. 
-To będzie cudowny tydzień- krzyknęła blondi i rzuciła się na łóżko. 
-Nie chwal dnia przed zachodem słońca- parsknęłam śmiechem i również rzuciłam się na łóżko na przeciwko Alison.

-Dobra, słuchajcie- mruknął szatyn. Wyglądał na mega zakłopotanego, przy tym wyglądało to cholernie seksownie. Przegryzłam wargę i usiadłam z Ali obok Mike na drewnianej ławce. 
-Potraktujcie to jak tydzień w spa- zaczął.- ale bez spa. Za to macie jezioro i takie tam- wskazał głową. Nie chodźcie po lesie ani nie oddalajcie się od "osady"- zrobił cudzysłów w powietrzu.- ufam wam wszystkim bez wyjątku. Teraz możecie się rozejść, w budynku- wskazał na dość duży biały budynek za nami.- możecie coś zjeść jak macie ochotę czy pograć, z tego co wiem jest bilard- każdy na jego słowa zaczął się cieszyć. Wywróciłam oczami.- o 20 na pomoście jest impreza. Pamiętajcie, że nie jesteśmy tu sami.To wszystko- zakończył swoją wypowiedź, którą nie do końca słuchałam. Wpatrywałam się cały czas w niego.
-I bez papierosów!-krzyknął do rozchodzącego się tłumu. Zaśmiałam się. 
-Więc co dziewczynki?- Mike przepchał się między mnie,a Ali i zawiesił ręce na naszych ramionach.
-Możemy się przejść- mruknęłam.
-Dobry pomysł- przytaknęła blondynka. Kompletnie ignorując słowa Justina zaczęliśmy iść w kierunku lasu, nie widzieliśmy jeszcze, że to był duży błąd. 

*      *      *
Cześć wszystkim, a więc dodaje dziś bo nie mogłam się aż doczekać, hahah.
Znów zostawiam was tak naprawdę z niczym na końcu rozdziału, spokojnie. 
Alison coś kręci, no i jeszcze Kylie chyba zaczyna coś czuć do Justina. Co myślicie?
Jutro postaram się dodać kolejny. Mam wenę:)
Chyba was za bardzo "rozpieszczam", zbyt często dodaje rozdziały, korzystajcie z tego :D 
Do następnego!
                                       Czytasz=Komentujesz

Jest już ponad 2 tyś. wyświetleń za co dziękuję,a komentarzy mniej. Nie musicie się rozpisywać, wystarczy nawet zwykłe " <3 ". Każdy komentarz mnie bardziej zmotywuje bo wiem, że ktoś to czyta:) Dziękuję za miłe opinie pod ostatnim rozdziałem xx


środa, 17 czerwca 2015

7. "It's crazy"

-Musimy porozmawiać..- zaczęłam i spojrzałam na blondynkę siedzącą po turecku na łóżku. 
-Kylie- przerwała.- jest dobrze- uśmiechnęła się. Dlaczego jej nie uwierzyłam? 
-Alison- użyłam tego samego tonu co ona.- nie ufasz mi?- zerknęłam ukradkiem na dziewczynę i wzięłam do ręki laptopa i paczkę Lasy'ów, usiadłam obok przyjaciółki która od razu dorwała się do chipsów. Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Odpaliłam laptopa. 
-Zaufałam ci kiedy przysięgłaś mi w 2 klasie, że nie zapomnisz oddać mi na następny dzień mojej ulubionej lalki. - tak w 2 klasie dalej bawiłyśmy się lalkami.- nie pożałowałam bo na następny dzień mi ją oddałaś- niekontrolowanie się uśmiechnęłam. - ufam ci najbardziej na świecie- powiedziała.- i nic tego nie zmieni. Miałam lekki problem ale udało mi się go załatwić. Uwierz, nic mi się poważnego nie stało. Doceniam to, że się o mnie martwisz.- to było słodkie.
-Na pewno? Bo wiesz wyglądałaś na..- przerwała mi.
-Jest dobrze- uspokoiła mnie- mamo- zaśmiałyśmy się.
-Oglądamy jakiś film?- zaproponowała.  
-Dobry pomysł- przytaknęłam. - horror?- spojrzałam na Ali. 
-Wiesz, słyszałam, że ostatnio wyszła do kin jakaś komedia romantyczna- wzięła ode mnie laptopa i zaczęła pisać coś na klawiaturze. 
-Serio? Jak się nazywa?- zapytałam przyjaciółki z ciekawością. 
-Love in Teacher- zamilkłam i przełknęłam lekko ślinę. 
-Co?- spojrzała na mnie podejrzliwie. 
-Nic- zaśmiałam się, żeby zmylić Alison- brzmi ciekawie- udawałam. Szczerze, nie miałam ochoty oglądać tego filmu. Po co mi fikcja jak od jakiegoś czasu żyję fabułą tego filmu? 

Odetchnęłam z ulgą jak po wyczekiwanych 2 godzinach na ekranie zobaczyłam napisy końcowe. Przyjaciółka mruknęła niezadowolona. 
-Szkoda, że już koniec- opadła na łóżko i wyprzedzając mnie, zjadła ostatniego chipsa. 
-Nie chce mi się spać- powiedziałam. Spojrzałam na Ali której twarz przybrała znajomy mi wyraz. 
-Myślisz o tym samym co ja?- uniosła brwi, a na jej twarzy zagościł chytry uśmieszek. 
-To szalone- mruknęłam i spojrzałam na zegarek- 22:07. 
-Tylko godzina- spojrzała na mnie z nadzieją. 
-Godzina- podkreśliłam i obie wstałyśmy z łóżka. Na szczęście Ali buty zostawiła w pokoju, oszczędziłyśmy sobie schodzenia na dół. Ogarnęłyśmy trochę pokój i ułożyłyśmy poduszki pod kołdrę. Żeby nie daj Boże, mama tu przyszła i zobaczyła,że nas nie ma. Myślę, że po ciemku nie będzie wyglądać to podejrzanie. Podniosłam okno do góry i jako pierwsza jak najciszej umiałam ześlizgnęłam się po rynnie i skoczyłam na dach od garażu, już nie raz wymykałam się w środku nocy z domu, miałam tak jakby wprawę. Po czym za mną zeszła Ali. Miałyśmy farta, że drabina była z tyłu garażu i miałyśmy normalnie po czym zejść z dachu. To znaczy to było i tak nienormalne ale nie musiałyśmy zeskakiwać. 
-Żółwik- wysunęłam rękę do blondynki, po czym przybiła mi żółwika. Zaśmiałam się cicho. Przeszłyśmy przez niską bramę i szybkim krokiem zaczęłyśmy iść w stronę centrum miasta. 
-Więc gdzie?- zapytałam Ali.
-Może do "West rose"?- zdziwiłam się, że wybrała chyba najniebezpieczniejszy klub w tej okolicy. 
-Serio?- zerknęłam na dziewczynę. - tam zawsze kręci się tyle podejrzanych typów- wszędzie ale nie tam. 
-Ale "tam"- zrobiła cudzysłów w powietrzu.- są najlepsze drinki i muzyka- mruknęła.
-Ali, mamy wrócić do domu za godzinę- skarciłam przyjaciółkę.- masz zamiar pić?
-Będę grzeczna, chodźmy tam- szybko zmieniła temat i wywróciłam oczami.  
-Dobra- włożyłam ręce do tylnych kieszonek w spodniach i skierowałyśmy się do klubu.

-Chodź- blondynka pociągnęła mnie za koszulkę i obie usiadłyśmy na krzesłach barowych. 
-Wolałabym usiąść gdzieś na boku- mruknęłam niezadowolona. Wywróciła oczami. 
-Nie marudź- powiedziała. 
-Co dla pięknych dziewczyn?- usłyszałam głos barmana. Spojrzałam na niego. Przystojny. Ali zachichotała. Gdy już chciała coś powiedzieć przerwałam jej. 
-Miałyśmy nie pić- syknęłam i uderzyłam rękę w jej nogę. Na jej twarzy pojawił się grymas. 
-Widzę, że odpowiedzialna koleżanka- zaśmiał się chłopak. Po raz kolejny wywróciłam oczami. 
-Coś słabego- powiedziała blondynka, a ja spojrzałam na nią zaskoczona. No tak, to Alison, czego mogłaś się spodziewać.
-Dla panienki też?- złapałam kontakt wzrokowy z szatynem. 
-Tak- zaczęłam.- pepsi- chłopak zaczął się śmiać po czym odwrócił się i zaczął przygotowywać nasze, to znaczy Ali zamówienie. 
-Jesteś niemożliwa- przyjaciółka wybuchnęła śmiechem. 
-A ty nienormalna- również się zaśmiałam. 

Chłopak postawił nasze zamówienie na blacie.
-To chyba najsłabszy drink jaki kiedykolwiek zrobiłem- powiedział i uśmiechnął się do Alison. Przez światła co chwile migające i świecące na nasze twarze mogłam dostrzec na policzkach dziewczyny lekkie rumieńce. Teraz mi się przypomniało, co kazał przekazać mi Mike. 
-Ali- przywróciłam przyjaciółkę na Ziemię. 
-Hm?- mruknęła i spojrzała na mnie.
-Mike pytał o ciebie- zaczęłam. 
-Kylie, nie gadajmy teraz o tym- przerwała mi szybko. 
-Kazałaś mu zadzwonić, a go olałaś- powiedziałam z wyrzutem.
-To sprawa między mną a Mikiem- rzuciła.- nie wtrącaj się- wow, tego się po niej nie spodziewałam. 
-Idziesz?- wstała z krzesła i spojrzała na mnie wyczekująco. 
-Nie mam ochoty tańczyć- wzruszyłam obojętnie ramionami. Wywróciła oczami i zniknęła w tłumie ludzi ocierających się o siebie. Westchnęłam i obróciłam się w stronę blatu i wzięłam do reki szklankę z napojem. 

Nie wiem ile czasu minęło, ale wystarczająco żebym zaczęła martwić się o przyjaciółkę. Wypiłam do końca pepsi i wstałam z krzesła. Rzuciłam jeszcze na blat należne pieniądze i zaczęłam przedzierać się przez tłum. Gdy chciałam zrobić kolejny krok, poczułam silne ramiona ciągnące mnie w nawet nie wiem jaką stronę. Zaczęłam się wyrywać, na marne. 
-Spokojnie- usłyszałam znajomy głos tuż przy moim uchu. Obróciłam się gwałtownie i spojrzałam na chłopaka. W jednej chwili zaczęłam żałować, że przyszłyśmy do tego pieprzonego klubu.
-Puść mnie- syknęłam i jakimś dziwnym cudem wyrwała się z uścisku James'a. 
-Kylie, możemy to naprawić- wybuchnęłam śmiechem. Nigdy w życiu nie słyszałam takiego żałosnego tekstu. 
-Spierdalaj- rzuciłam i jak najszybciej odeszłam. Drodzy Państwo, mój były chłopak. 
W końcu zauważyłam Ali, tańczyła z jakimś chłopakiem. Szybko podeszłam do niej.
-Musimy iść- krzyknęłam i odciągnęłam przyjaciółkę od nieznajomego. Wywróciła oczami. 
-Zaraz przyjdę- rzuciła i odwróciła się do chłopaka. Odeszłam od nich i skierowała się do wyjścia z klubu. Wyszłam na zewnątrz i od razu zimny wiatr uderzył w moje ciało. Wzdrygnęłam się. Nie musiałam długo na szczęście długo czekać na Ali.
-Wszystko ok?- zapytała w drodze powrotnej do domu.
-Nie- powiedziałam cicho i zwolniłam- nie jest ok- szepnęłam i już całkiem zatrzymałam się na środku chodnika. 
-Kylie, co jest?- zapytała. 
-James- wyszeptałam- on..- zacięłam się. 
-On?- spojrzała na mnie zaniepokojona.  
-Wrócił.

*  *   *
Przepraszam, za taki beznadziejny rozdział :/
Miałam pomysł, ale nie wiedziałam jak to wszystko połączyć. 
Przepraszam... Do następnego:)

wtorek, 16 czerwca 2015

6. "We're going to a trip"

                           Kylie's POV

Dziś najgorszy z wszystkich dni tygodnia- czwartek. Nie dość, że w szkole mam być o 8 to jeszcze dziś sprawdzian z angielskiego z kochanym Panem Bieberem. Po prostu super! Nie chodzi już teraz nawet o niego, chodzi o moje oceny. Za miesiąc koniec roku szkolnego, a ja muszę wyjść z dobrymi ocenami z drugiej klasy. Spojrzałam przelotnie na kalendarz- za 4 dni moje urodziny. Zrobiłam szybki, jak zwykle naturalny i lekki makijaż- dziś jest naprawdę ciepło. Ubrałam szarą spódniczkę, białą gładką koszulkę i białe krótkie conversy. Zapowiada się cudowny dzień i jeszcze na dodatek cały czas myślę o tym co Ali chciała od Justina. Kylie, to nauczyciel! Nie przesadzaj. W sumie racja, to tylko nauczyciel.

Weszłam do szkoły przez ogromne drzwi, od razu skierowałam się w stronę schodów i prosto do mojej szafki. Chciała już wyjąć telefon i zadzwonić do Ali ale zobaczyłam blondynkę jak znika za drzwiami łazienki. Ruszyłam za nią. Wchodząc minęłam się z innymi dziewczynami. Po cichu stanęłam plecami do ściany i przysunęłam się bliżej kabin. Wiem, że nie powinna podsłuchiwać, tym bardziej swojej przyjaciółki. Chcę się po prostu upewnić, że wszystko okey.
-Dzwonię bo podjęłam już decyzje- zaczęła.
-Tak, rozumiem warunki umowy..- dodała. Chwila przerwy- o której mam być?
-Okey- mruknęła i przekręciła zamek wychodząc z toalety. Zerwała się ze swojego miejsca i wybiegłam z łazienki. Alison, co ty kombinujesz?

Siedziałam w ławce, marnie wpatrując się w test. Minęło 7 minut od kąd piszemy, a ja mam już serdecznie dosyć. Alison się nadal nie pojawiła. Przysięgam, teraz martwię się bardziej o nią, niż o swoje oceny z angielskiego. Przerzucałam z kartki na kartkę cały test. Wszystko wydawało się banalne, gdybym zamiast bezsensownie leżeć całe 2 dni na kanapie, pouczyłabym się- bez problemu bym napisała. Wypuściłam powietrze ze świstem i odwróciłam test. Od razu zobaczyłam małymi literami napis na samym dole w rogu czystej strony: Zostań na przerwie. Nie zastanawiałam się długo po czym spojrzałam w stronę szatyna. Siedział na krześle i zapisywał coś w dzienniku. Jak każdy nauczyciel podczas klasówek, czy czegokolwiek. Jednak on nie był jak każdy.

W końcu upragniony dzwonek zadzwonił na lekcje. Cała klasa zerwała się szybko, rzucając byle jak sprawdziany na biurko, ja nadal siedziałam na swoim miejscu. Gdy z klasy wyszła ostatnia osoba, spojrzałam na Justina, złapaliśmy kontakt wzrokowy. Wstał z krzesła i niepewnym krokiem podszedł do mnie. Praktycznie wyrwał mi test z ręki, sprawdzając po kolei strony.
-Przez 45 minut nic nie napisałaś?- uniósł brwi do góry i spojrzał na mnie rozbawiony.
-To pytanie?- burknęłam i przekręciłam głowę tak, żeby tylko na niego nie patrzeć.
-Mogłabyś okazać trochę szacunku- warknął.
-Bo?- spojrzałam na niego tym razem ja byłam rozbawiona.
-Bo jestem twoim nauczycielem- syknął. Z moim beznadziejnym testem podszedł do biurka. Wyją czerwony długopis z kubka i od razu ocenił moja pracę, doskonale wiedziałam co mi postawił. Wywróciłam oczami i wstałam ze swojego miejsca.
-Z tego co zrozumiałam, miałam zostać na przerwie. W jakiej sprawie Panie Bieber?- te ostanie słowa z trudnością przeszły mi przez gardło.
-Lepiej- mruknął po nosem- jak spotkasz Alison przekaż jej, że sprawdzianu nie będzie mogła napisać za tydzień bo nas nie będzie, dopiero za dwa tygodnie- spojrzał na mnie wyczekująco.
-Jak „nas nie będzie”?- zapytałam zdziwiona.
-Jedziemy na wycieczkę- mruknął i przybliżył się do mnie, ja tym samym się cofnęłam.
-Oh, serio- zaśmiałam się.- cała nasza klasa?- przełknęłam ślinę.
-Cała- odpowiedział z chytrym uśmieszkiem.- a wiesz kto będzie waszym opiekunem?- chyba już znam odpowiedź. Spojrzałam na niego niepewnym wzrokiem. Jakby czytając mi w myślach powiedział:
-Bingo, księżniczko- po czym bez słowa przyciągnął mnie do siebie za moją talię i wpił się w moje usta. Bez namysłu odwzajemniłam pocałunek. Szatyn przejechał delikatnie językiem po mojej dolnej wardze. Gdy już chciałam uchylić usta i dać mu dostęp zadzwonił dzwonek na lekcje. Odetchnęłam z ulgą, znów się bałam, że mu ulegnę. To znaczy już to zrobiłam, w jakiś sposób.
Chłopak odsunął się ode mnie, patrzeliśmy jeszcze na siebie wzajemnie po czym bez słowa wyszłam z klasy kierując się na chemii. Niekontrolowanie na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech, prawdziwy, mały uśmiech.


-Alison- krzyknęłam do blondynki która miała zamiar opuścić szkołę. Nie tym razem.- Ali!- warknęłam i jak najszybciej podeszłam do przyjaciółki która zatrzymała się przy drzwiach.
-Unikasz mnie?- uniosłam brwi do góry. Ali przetarła ręką lekko policzek. Płakała.  
-Hej, co się stało?- dotknęłam ramienia blondynki, wzdrygnęła się. Okey, to było podejrzane. 
-Mogłabym u ciebie dziś spać?- zapytała lekko drżącym głosem.- jedynie, że twoja mama się nie zgodzi.- mruknęła. 
-Jasne, co to za pytanie. Mama teraz nie ma nic do gadania- odpowiedziałam od razu i przytuliłam Alison. 
-Dziękuje- szepnęła.- będę o 18- dodała i po prostu wyszła ze szkoły. Nie dając mi szansy na odpowiedź. Coś musiało się stać, zabije gnojka który ją zranił. 

Siedziałam na ławce przed szkołą. Czekałam na mamę, zaproponowała mi, żebyśmy (w końcu) razem pojechały na obiad i przy okazji zrobiły zakupy. Mi to jak najbardziej pasowało, trzeba coś kupić jak ma Ali u mnie spać. Zauważyłam wjeżdżający na teren szkoły biały samochód- musiał kosztować fortunę. Auto zatrzymało się na pustym parkingu. Wysiadła z niego dość wysoka brunetka. Miała na sobie białe spodnie, jasno-różową koszulkę i czarne buty na obcasie. Przyglądałam jej się uważnie. Gdy ona spojrzała na mnie w tym samym momencie szybko odwróciłam wzrok i popatrzałam w stronę drzwi szkolnych które nagle się otworzyły,a z nich wyszedł Justin. Uważnie przyglądałam się Jemu. Gdy szatyn znalazł się przy dziewczynie od razu złączyli swoje usta. W tym momencie moje serce pękło. To co teraz działo się w mojej głowie było nie do opisania. Czułam się wykorzystana, taki zwykły śmieć którym Justin zastąpił sobie żonę. Usłyszałam dźwięk klaksonu i spojrzałam na prawo. Mama czekała na mnie w samochodzie. Zerwałam się szybko z ławki i prawie pobiegłam do auta, czując na sobie wzrok szatyna. Nie przeszkadzajcie sobie. Otworzyłam drzwi obok kierowcy i szybko zajęłam swoje miejsce. 
-Hej- rzuciłam i oparłam głowę o szybę. 
-Cześć kochanie, jak w szkole?- oh, nie udawaj, że cię to obchodzi. 
-Okey. - mruknęłam obojętnie.
-Stało się coś?- spojrzała na mnie zmartwiona. 
-Proszę, jedźmy już- odpowiedziałam z trudem powstrzymując łzy. Mama pokiwała twierdząco głową i ruszyła ze szkolnego parkingu. Kylie, co z tobą przecież TY powiedziałaś, że chcesz zapomnieć? I co z tego. Jednak nie chcesz zapomnieć o nim, prawda? Chcę. To dlaczego masz ochotę wybuchnąć płaczem? Bo nie mogę znieść myśli, że jakaś dziewczyna może go całować. Przecież to jego żona. Której w chuj zazdroszczę. 
-Nocuje u mnie dziś Ali- przerwałam ciszę w samochodzie.
-Jutro szkoła- stwierdziła i zatrzymała się przed marketem. 
-Spokojnie, nie mamy zamiaru jej olać- powiedziała, oczywiście to było kłamstwo. Najchętniej to bym ją olała, ale nie mogłam i Alison z resztą też nie. 
-Ufam wam- zaśmiała się, po czym odpięła pasy, zrobiłam to samo. Wyszłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się do wejścia. Chwyciłam po drodze koszyk. 
-Nie będzie cię rano?- zapytałam z ciekawości. 
-Nie, wracam dopiero w nocy- odpowiedziała i zgarnęła kilka produktów do koszyka. 
-Mamo- zaczęłam.- zostajesz w pracy do nocy bo musisz, czy z wyboru- uniosłam brwi.
Kobieta nic nie odpowiedziała. 
-Martwię się o ciebie- mruknęłam- nawet nie wiesz jak. 
-Potrzebujesz coś z tego działu?- zmieniła szybko temat. Szczerze? Od kąd tata odszedł, nie dogaduję się z mamą, jak jeszcze by była w domu. Mamy inne charaktery. Jak był tata to zawsze rzucał śmieszne żarty i gadał tak naprawdę pierdoły. Kiedyś było inaczej, lepiej. 
-Chcę zrobić sobie tatuaż-  wypaliłam, a mama spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami. 
-Kylie, dobrze się czujesz?- zaśmiała się.- jaki?- dodała z nutą ciekawości.
-Serio, chcesz wiedzieć?- zdziwiłam się, nie sądziłam, że tak zareaguje.
-A czemu nie? Sama mam, jestem ciekawa co wymyśliłaś- zabrała jeszcze kilak produktów z listy i skierowałyśmy się do kasy. 
-Data- powiedziałam i wzruszyłam ramionami. - jeszcze nie wiem gdzie.- powiedziałam i zaczęłam razem z mamą wykładać produkty na ladę. 
-Jak będziesz pewna to powiedz- uśmiechnęła się- pójdziemy razem- na mojej twarzy pojawił się ogromy uśmiech. Na początku nie widziała czy mama mówi na serio, ale jak nie dodała nic w drodze powrotnej, typu : żartowałam z tatuażem, nie będziesz niszczyć swojego ciała. Byłam spokojna. Teraz tylko wybrać miejsce i czekać, do końca roku. Myślę, że będzie najlepiej. 

Pomogłam mamie rozpakować zakupy i udałam się do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i w sumie nie miałam co robić. Spojrzałam na biały zegarek leżący na szafce obok łóżka.17:30- mam deja vu. Nagle usłyszałam charakterystyczny dźwięk sms. Zmrużyłam oczy z myślą, że to od Ali ale na wyświetlaczu pojawił się nieznany mi numer. 

Od: Nieznany
Chyba nie muszę ci się tłumaczyć z tego co widziałaś przed szkołą. 

Przewróciłam oczami i zanim odpisałam Justinowi zapisałam sobie jego numer. 

Do: P.B
Nie jesteśmy dla siebie nikim ważnym.

Opisałam- zgodnie z prawdę, chodź trochę mnie same te słowa zabolały to i tak to prawda, ta najgorsza ale nadal-prawda. Nie dostałam odpowiedzi. 
-Kylie!- usłyszałam nagle z dołu- Alison przyszła- odetchnęłam z ulgą i sturlałam się z łóżka. 

*  *   * 
Rozdział miał być w piątek, na szczęście znalazłam czas i dodaje dzisiaj. Mam nadzieję, że się cieszycie:D
Myślę, że Was nie zanudziłam, haha. W kolejnych zacznie się dziać!
Jeśli przeczytałeś zostaw komentarz, to bardzo motywuje. 

Do następnego!