środa, 24 czerwca 2015

11. "Will be fine, baby"

                            Nobody's POV

-Co do chuja!- warknął szatyn. To co w tym momencie czuł było nie do opisania.  
-J-uu-s-tt-i-n-powiedziała zdezorientowana Alexis i zeszła z kompletnie obcego mężczyzny. 
-Co Justin!- wrzasnął.
-Ja ci to wszystko wytłumaczę..- wydusiła z siebie,a łzy zaczęły spływać po jej różowych policzkach.
-Co mi kurwa wytłumaczysz?! Że przez przypadek pieprzysz się za moimi plecami?- krzyknął i nigdy w życiu nie miał ochoty tak uderzyć dziewczyny jak teraz. 
Dziewczyna zamilkła. 
-Jak wrócę- syknął.- ciebie i twojego chłoptasia ma tu kurwa nie być, bo nie ręczę za siebie!- wrzasnął tak że brunetka się wzdrygnęła. Kompletnie ignorując płacz i błagania dziewczyny zbiegł po schodach i jak najszybciej opuścił to przeklęte miejsce. Wsiadł do auta, mocno trzaskając drzwiami.
-Kurwa!- wrzasnął i uderzył mocno w kierownice.- suka- mruknął sam do siebie i odpalił silnik. Z piskiem opon wyjechał z podjazdu i olewając ograniczenie prędkości jakie było na znaku przy opuszczaniu osiedla wjechał na ruchliwą ulice. Nie wiedział gdzie jedzie, na pewno nie do szpitala. Nie chciał żeby jego aniołek widział go w takim stanie. 

Brunetka leżała na łóżku, znudzona tym całym czekaniem na Justina i na to jak ten głupi płyn w końcu spłynie do jej żył w całości. Już połowa pomyślała i powróciła do wpatrywania się w biały sufit. Westchnęła. 
-Puk, puk- usłyszała czyjś głos i zerwała się szybko z łóżka z nadzieją, że to Justin.
-Co ty tu robisz?- zapytała przerażona brunetka.
-To już nie mogę sprawdzić co się stało mojej byłej dziewczynie?- parsknął śmiechem i podszedł bliżej niej.   
-Nie chcę żebyś tu był- mruknęła i oparła się o ścianę przyglądając się chłopakowi.  
-Możemy wszystko naprawić- mruknął i wbił wzrok w brunetkę. Czasami za dużo sobie wyobrażał.
-Nie mamy co naprawiać, bo nic nie ma- powiedziała. 
-Kylie, dlaczego sama sobie zaprzeczasz-  powiedział z wyrzutem. Kylie w prost tego  nienawidzi, robił jej pranie z mózgu za każdym razem.
-Wyjdź- syknęłam.  
-Co? Masz kogoś- wstał z krzesła z niezadowoloną miną. 
-To cię kompletnie nie powinno interesować- powiedziała pewna siebie. 
-Ale jednak interesuje- mruknął i zaczął iść w stronę wyjścia. 
-James?- zatrzymał się z nadzieją, że zmieniła zdanie.- zamknij tylko za sobą drzwi.- uśmiechnęła się sztucznie. Chłopak wywrócił oczami. 
-To jeszcze nie koniec- powiedział cicho, sam do siebie i wyszedł z sali. Zamknął drzwi za sobą drzwi tak jak prosiła go dziewczyna i zaczął przeklinać w myślach. On wiedział, że i tak prędzej czy później Kylie sama do niego wróci. W głębi duszy brunetka sama o tym wiedziała. 

                                             Kylie's POV    

Nie wiem ile minęło czasu od kąd Justin wyszedł. Rozejrzałam się po ścianach małej sali ale nigdzie nie wisiał zegarek. Serio? 
-Kylie- usłyszałam i spojrzałam w stronę drzwi. Dzięki Bogu. 
-Myślałam już, że o mnie zapomniałeś.- zaśmiałam się cicho, ale chyba szatynowi nie było do śmiechu. Miał chyba najbardziej poważną minę jaką widziałam, kiedykolwiek. 
-Coś się stało?- zapytałam i gdy chciałam wstać, chłopak powstrzymał mnie. 
-Nie- powiedział i podszedł do łóżka.- leż- zaśmiał się cicho.
-Byłeś ze swoją żoną?- zapytałam z zmrużyłam lekko oczy.
-Nie rozmawiajmy o niej- syknął, a po moim ciele przeszły lekkie ciarki. Szatyn od razu to zauważył i delikatnie przejechał dłonią po moim policzku. 
-Nie bój się- powiedział delikatnie.- przepraszam, po prostu nie wierzę.- zaczął i poczułam jak spina swoje mięśnie. 
-W co?- zapytałam cicho. Był zdenerwowany, a ja nie chciałam go jeszcze bardziej denerwować. 
-W to co przed chwilą zobaczyłem- powiedział i wypuścił powietrze ze świstem. 
-Nie chcę być wścibska- mruknęłam nieśmiało.
-Nie jesteś. Ze mną i z Alexis to koniec.- szepnął. Więc Alexis- tak nazwa się jego żona. 
Między nami nastała chwila ciszy. 
-Czy t..- szatyn nie dał mi dokończyć.
-Podjąłem tę decyzję sam i nawet jak byśmy..- zaciął się.- jak by pomiędzy nami nic nie było to i tak chciałbym się z nią rozstać. Nie układa nam się.- dodał ciszej. Pokiwałam delikatnie głową i przegryzłam wargę. Spojrzał na stojak na którym wisiała wciąż spływająca kroplowa. Przewróciłam oczami. Justin zaśmiał się. 
-Nie chce czekać jeszcze Bóg wie ile- jęknęłam i opadłam na poduszkę. Poczułam dość mocny ból który przeszedł mi po całych plecach. Zaskomlałam i przekręciłam się delikatnie na brzuch.
-Justin- mruknęłam.- mógłbyś zobaczyć w jakim stanie są moje plecy?- teraz miałam ochotę leżeć w swoim łóżku,a najlepiej do końca mojego życia i to z osobą która jest dla mnie po prostu teraz najważniejsza. Zgadujcie, zgadujcie kto to może być? 
Szatyn od razu podciągnął szpitalną długą piżamę. Gdy poczułam, że chłopak zbliża się do mojego tyłka, chciałam go zakryć kołdrą. Justin jakby czytając mi w myślach zrobił to za mnie. Uśmiechnęłam się po nosem.
-I jak?- zagadałam gdy nic nie mówiąc wpatrywał się w moje plecy. 
-Kylie..- zaczął.- ja gdy miałem 10 lat i spadłem z drzewa nie miałem takich ran i siniaków.- zaśmiał się po czym ja też.   
-Czyli mam rozumieć, że bardzo źle?- jęknęłam i zrezygnowana podniosłam się delikatnie, szatyn poprawił mi szpitalną "sukienkę" i teraz ostrożniej położyłam się na plecy. 

                                    Justin's POV 

  -Będzie dobrze kochanie- powiedziałem i pogładziłem brunetkę po ręce. 
-Niedługo wakacje!- warknęła.- jak ja będę wyglądać w stroju kąpielowym.- mruknęła niezadowolona. 
-Seksownie, jak zawsze- posłałem jej łobuzerski uśmiech. Parsknęła śmiechem. 
-Nie widziałeś mnie jeszcze w stroju kąpielowym- burknęła. 
-Jeszcze- poruszyłem brwiami co bardzo rozbawiło dziewczynę. Kocham jej śmiech. 
-Nie ładnie tak Bieber- mruknęła i podniosła się na łokciach. 
-Dla ciebie- przybliżyłem się do Kylie i lekko chwyciłem jej podbródek.- Pan Bieber- wywróciła oczami, za to ja bez słowa wpiłem się w jej idealne usta. Od razu oddała pocałunek. 
-Oj tam- mruknęła gdy zakończyliśmy pocałunek. Uśmiechnąłem się. Mam pomysł.

-Czemu się tak uśmiechasz?- zapytała zdezorientowana Kylie.
-Chodź- rzuciłem i wstałem, zabrałem kroplówkę ze stojaka który stał przy łóżku dziewczyny.
-Justin- zaczęła.- co ty robisz?- wybuchła śmiać i wstała z łóżka. 
Zacząłem kierować się z Kylie do łazienki która znajdowała się w sali.
-Ty chyba nie masz zamiaru..- chciała dokończyć ale jej szybko przerwałem atakując jej pełne, malinowe usta. 
-Patrz - parsknąłem śmiechem i odczepiłem od wenflonu cienki kabel który przewodził płyn. Podszedłem do toalety i zawiesiłem nad nim kabelek. Płyn szybciej zaczął wyciekać i kiedy większość kroplówki wylądowała w WC ponownie wczepiłem "przewód" do ręki Kylie. 
-Nie wierzę- brunetka zaczęła się śmiać. 
-Wracamy do domu?-zapytałem.
-Z chęcią- mruknęła i wtuliła się w mój tors. Dziękuję za tego Aniołka.

                                      Nobody's POV

-Kylie- zaczął szatyn.- możemy jechać do ciebie?- zapytał nieśmiało. 
-Jasne- odparła i wbiła wzrok w przednią szybę. 

-Mam nadzieję, że moja mama jest w pracy.- rzuciła dziewczyna otwierając drzwi i wysiadła z auta, zaczęła iść prostą dróżką do domu, po chwili dołączył do niej szatyn.

-Tak w ogóle- zaczęła.- co z resztą?- zapytała i rzuciła się na kanapę w salonie z pełną ulgą, że jej mamy nie ma w domu .
-Wasza pani od biologii zastąpiła mnie jako opiekuna- odpowiedział domyślając się o co chodzi i usiadł obok dziewczyny. Ona od razu zarzuciła mu swojego nogi na tego kolana po czym zachichotała gdy szatyn lekko pogładził jej łydkę. 
-Nie tak miało być- mruknęła w dalszym ciągu niezadowolona z sytuacji jaka zaistniała na wycieczce. Dołowało ją jeszcze bardziej to, że Ali z Mikiem tam wrócili. 
-Nie martw się- pocieszył szatyn dziewczynę. 
-Nie możemy tam wrócić?- zapytała z nadzieją. 
-Niestety nie- odparł również lekko zawiedziony chłopak. Kylie wzdychnęła. 
-Spójrz na to tak- powiedział po dłuższej chwili Justin.- mamy cały tydzień dla siebie.

Brunetka błądziła po domu bez jakiegokolwiek celu. To co teraz czuła było nie do opisania. Myśląc o tym co wydarzyło się kilka godzin temu, jej świat walił się od nowa. Nie myśląc, wzięła duży biały wazon z kwiatkami i rzuciła nimi z całą siłą o ziemie. 
-Nienawidzę Cię!- wrzasnęła po czym udała się szybko po schodach na górę. Wpadła do pokoju i wyciągnęła dużą walizkę. Położyła ją na łóżka i weszła do garderoby. Z wieszaków zaczęła ściągać swoje ulubione ubrania, a z szuflad bieliznę. Rzuciła to wszystko byle jak do walizki. Okręciła się wokół własne osi i podeszła do kosza na brudy. Wyrzuciła wszystko na podłogę i zaczęła wybierać swoje rzeczy. 
Gdy wrzuciła ostatnią rzeczy do walizki czyli swoje najlepsze spodnie, zauważyła kawałek białego papieru wystający z kieszeni. Zmrużyła oczy i wyciągnęła papierek. Rozwinęła go i rzuciła okiem na tekst znajdujący się na liściku. 
-Mark- powiedziała sam do siebie i trzymając w dłoni kartkę, uśmiechnęła się.

                                            *            *           *
Więc.. mamy 11 rozdział! Co sądzicie o Jamesie? Będzie chyba walczył o Kylie. No i jeszcze tyle słodkich momentów Jylie<3 Cieszcie się, niedługo nie będzie tak kolorowo.. 
Bardzo mi zależało na tym rozdziale, mam nadzieję, że wam się spodobał. 
Włączyłam anonimowe komentarze więc..

                                                  czytasz=komentujesz 

                                                

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Boję się trochę co James może zrobić :/ Mam nadzieję, że nigdy nie będzie z Kylie.. czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny !! Czekam na następny z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakochałam się w tym blogu, naprawdę. W każdym rozdziale coś się dzieje, jestem mega ciekawa jak bedze w następnym! Do następnegox

    OdpowiedzUsuń