środa, 1 lipca 2015

13. Special Chapter "Happy birthday Kylie!"

                                   Kylie's POV 

  Jasne promienie wpadające przez okno zaczęły oświetlać moją twarz. Zmrużyłam powieki lekko je otwierając. Przewróciłam się drugi bok i w tym samym czasie z mojego iPhona wydobyła się melodia, oznaczająca, że muszę wstać. Jęknęłam i szybko przejechałam palcem po ekranie. Wyskoczył mi od razu Facebook i kilka powiadomień. Zmrużyłam oczy, nie wiedziałam o co chodzi. Kliknęłam na kolejne przychodzące powiadomienie które pojawiło się na górze ekranu. Przeczytałam je i od razu "wyskoczyłam" z łóżka i podbiegłam do kalendarza wiszącego na przeciwko. No tak, dziś moje urodziny.   

-Hej, widziałaś gdzieś Ali?- zapytałam jakąś dziewczynę z mojej klasy z która mijałam się na korytarzu. 
-Nie widziałam jej- odpowiedziała.- wszystkiego najlepszego tak w ogóle- dodała z uśmiechem.
-Dziękuje- odpowiedziałam i posłałam rudej przyjazny uśmiech. 
Podeszłam szybkim krokiem do mojej szafki. Wyjęłam z niej książki do angielskiego, chemii i biologii. Zapowiada się ciekawy dzień w szkole. 

-Każdy zrozumiał temat?!- krzyknął mój chłopak do uczniów którzy jak najszybciej opuszczali klasę. - jasne- mruknął szatyn pod nosem kiedy nie usłyszał odpowiedzi. Gdy już praktycznie wszyscy wyszli z klasy, dopiero zamknęłam zeszyt kończąc przepisywać notatkę z tablicy. 
-Do widzenia!- krzyknęły jakieś dziewczyny. Spojrzałam na Justina. Chłopak podszedł do drzwi od klasy i zamknął ją na klucz. To mi się podoba Pnie Bieber. 
Zanim się zorientowałam, chłopak stanął przy mojej ławce. Wstałam z krzesła, a on od razu wpił się w moje wargi. Namiętnie oddałam pocałunek. 
-Wszystkiego najlepszego, skarbie- mruknął i złączył nasze usta ponownie. Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję- odpowiedziałam. 
-Po lekcjach zabiorę cię gdzieś- powiedział tajemniczo i pogładził kciukiem mój policzek.
-Nie lubię niespodzianek- mruknęłam. Teraz będę przez cały dzień w szkole myśleć, co wymyślił. Ugh.  
-Tą polubisz- powiedział uśmiechając się.
-Każdy tak mówi- zaśmiałam się.- idziesz na mecz?- spytałam po chwili. Dziś w naszej szkole odbywa się mecz koszykówki. Szczerze? Wątpię, że wygramy. Szkoła z którą gramy jest naprawdę świetna. 
-Wpadnę popatrzeć-zaśmiał się.- na ciebie- dodał po chwili.- jaka ty słodka.- powiedział czule i złapał mnie za policzek. Zmrużyłam oczy nie wiedząc o co mu chodzi. Dotknęłam dłonią swojego policzka. Zarumieniłam się.
-Ej!-pisnęłam.- nie jestem słodka- mruknęłam. Naprawdę, nienawidziłam jak ktoś mówił, że jestem słodka. 
-Dla mnie jesteś, księżniczko- powiedział i ponownie złączył nasze usta. 
-Kocham Cię-wszeptałam między pocałunkami. 
-Ja ciebie bardziej 

Szłam długim korytarzem w celu pójścia na sale gimnastyczną, chciałam zobaczyć ile przegrywamy i jak radzi sobie Mike. Od razu usłyszałam krzyki, dźwięki gwizdka i oklaski. 
Weszłam po schodkach na boczne trybuny i usiadłam na pierwszym lepszym krześle. 
-Przerwa!-krzyknął sędzia przez megafon, a wszyscy zawodnicy zbiegli się do swoich trenerów. Zerwałam się z trybun i zbiegłam po schodach. Przeszłam szybko pod trybunami i dotarłam do naszej szkolnej drużyny. 
-Mike!-krzyknęłam do bruneta, który od razu się odwrócił i spojrzał na mnie lekko się uśmiechając. Powiedział coś do chłopaków z którymi rozmawiał i podbiegł do mnie.
-Hej mała-rzucił i rozłożył ręce w celu przytulenia mnie, ale ja się lekko odsunęłam.
-Przepraszam najmocniej, ale śmierdzisz- wybuchnęłam śmiechem. Kilka dziewczyn z trybun spojrzało na mnie i na Mika. Nie powiem- Mike jest mega przystojny, na jedno klaśnięcie, laski są jego. Wygrałam życie przyjaźniąc się z nim, z resztą Alison też. A tak w ogóle.
-Widziałeś dziś Ali?- zapytałam spoglądając ukradkiem na szatyna.- nie odbiera w ogóle ode mnie telefonu!- jęknęłam. Byłam lekko zdenerwowana, jeszcze po tym co Mike powiedział:
-Nie widziałem je nigdzie.
-Okey- powiedziałam zrezygnowanym głosem. 
-Dalej chłopaki, wracamy na boisko! No już, już!-usłyszałam głos trenera. 
-Muszę lecieć- rzucił oddalając się ode mnie.- trzymaj kciuki, pączku- zaśmiałam się i wystawiłam brunetowi język. 
-I tak przegracie!- krzyknęłam do Mika, który biegł w stronę boiska. Uśmiechnęłam się pod nosem i skierowałam się do wyjścia. Jeszcze biologia i jesteś wolna. Przecież dziś moje urodziny. Osiemnaste, Kylie. Teraz zdałam sobie sprawę, że Mike nic nie wspomniał o tym, nie złożył życzeń. Z mojej twarzy zniknął uśmiech. On zawsze pamięta....

Siedziałam w salonie na kanapie i jadłam obiad, wpatrując się tępo w jakiś beznadziejny program na MTV. Spojrzałam na zegarek na ścianie obok telewizji. 16:03. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Odłożyłam na stolik spaghetti i zaczęłam iść do drzwi, poprawiając swoje ubrania i włosy. Pociągnęłam za klamkę i od razu na moje usta wkradł się mały uśmieszek. 
-Witam piękną- powiedział Justin i pocałował mnie w usta. 
-Heej- mruknęłam i wpuściłam chłopaka do środka. 
-Gotowa?!-krzyknął od razu gdy zamknęłam drzwi. 
-Na tą twoją niespodziankę, ta?- uniosłam brwi do góry.  
-Raczej na twoją niespodziankę, misiu- powiedział i przybliżył się do mnie. 
-Tsa-mruknęłam i wtuliłam się w szatyna. Mówiłam już, że nienawidzę niespodzianek?

-Juustin, serio?-mruknęłam niezadowolona gdy szatyn przewiązał mi oczy czarną bandaną.
-Yep-odpowiedział zadowolony i przyciągnął mnie do siebie. Nic nie mówiąc powoli ruszyliśmy.. gdzieś, gdziekolwiek. Czułam jak idziemy lekko pod górkę. 
-Już-powiedział szatyn po kilku minutach. - nie, czekaj- rzucił się na bandanę, gdy zobaczył, że chciałam ją rozwiązać.- ja to zrobię- zaśmiał się. 
-Jak chcesz- powiedziałam. Justin odsłonił mi oczy, a ja zobaczyłam coś naprawdę słodkiego, romantycznego i coś czego nigdy bym się nie spodziewała. 
-Wow-tylko tyle udało mi się powiedzieć. Przed nami znajdował się koc na którym stał duży brązowy koszyk, obok koszyka wino i kieliszki. Do okoła były porozsypywane płatki róż.
-To..- zaczęłam.- wow- nie mogłam inaczej określić tego co czuje. Na dodatek przed nami rozpowszechniała się przepiękna panorama Chicago- słońce powoli zachodziło. 
-Dziękuję- uśmiechnęłam się gdy szatyn podał mi lampkę czerwonego wina. 
-To nie koniec niespodzianek- uśmiechnął się i dopijając wino wstał z koca. 
-Gdzie idziesz?- zapytałam zdziwiona gdy szatyn zaczął schodzić z górki. 
-Zaraz przyjdę skarbie- powiedział i chyba udał się do samochodu. Również wypiłam alkohol, chciałam już odłożyć kieliszek. 
-A co tam- mruknęłam sama do siebie i nalałam sobie ponownie wino. 
-Twoje zdrowie Kylie-powiedziałam unosząc rękę z kieliszkiem do góry. 
-Chodź tu- usłyszałam po paru minutach i obróciłam się. Justin stał kawałek za mną, jedną ręką trzymał coś za swoimi plecami. Bez słowa wstałam i podeszłam do chłopaka. 
-Okey-zaczął lekko się uśmiechając. Wyciągnął za siebie małe granatowe pudełeczko przewinięte białą wstążką. 
Spojrzałam na pudełko i przeniosłam wzrok na szatyna. Zaśmiałam się cicho.
-Zanim otworzysz- powiedział i podał mi je.- obiecaj, że nigdy tego nie zdejmiesz.- spojrzał na mnie z uniesionym brwiami. 
-Nie wiem co to jest-odpowiedziałam i powoli rozwiązałam wstążkę.
-Obiecaj- zatrzymał moją rękę.
-Obiecuję- powiedziałam patrząc mu w oczy. Szczerze? Obawiam się co tam się znajduje. 
Pociągnęłam całkowicie za wstążkę i otworzyłam pudełko. Zatkało mnie. Nigdy w życiu nie widziałam czegoś tak pięknego. 
-Justin- mruknęłam i wyjęłam srebrny łańcuszek z śliczną srebrno-czarną zawieszkę w kształcie serca. 
-Nie musiałeś-zaczęłam.- to kosztowało pewnie fortunę...- powiedziałam i spojrzałam na chłopaka. 
-Przestań- od razu wtrącił Justin.- Odwróć się- powiedział. Wziął ode mnie naszyjnik i przekręcił mnie. Zaśmiałam się. Odgarnął mi włosy na bok i chwilę później zawiesił mi wisiorek na szyi. 
Gdy już chciałam się odwrócić poczułam usta szatyna na mojej szyi. Parsknęłam śmiechem. 
Przez przyjemność jaka rozniosła się po moim ciele, przechyliłam głowę w bok i dałam szatynowi większy dostęp. Składał mokre pocałunki od ramion do góry po mojej szyi. 
-Justin- mruknęłam i chciałam się obrócić. Chłopak przysunął się do mnie, położył ręce po mojej koszulce i zaczął sunąc po niej, a raczej pod nią do góry, nie przerywając robienia malinek na moim ciele. Jęknęłam z przyjemności jaka mnie ogarnęła. Kompletnie mu się oddałam. 
-Nie tutaj- mruknęłam gdy trochę się "ogarnęłam". Szatyn nic nie odpowiedział. Usłyszałam jak komórka wibruje w mojej tylnej kieszonce. Wyciągnęłam rękę i złapałam za iPhona. Rzuciłam okiem na sms od Ali.  
-Musimy iść- powiedziałam i obróciłam się przodem do szatyna. Mruknął niezadowolony.
-Kto to?- zapytał. 
-Ali, napisała żebym do niej przyszła-odpowiedziałam. Uspokoiłam się, Ali nic się na szczęście nie stało. Nie mam z nią kontaktu od wczoraj! 
-Przyjadę później po ciebie- powiedział. 
-Z chęcią- zaśmiałam się i złączyłam naszej usta. 

Zapukałam po raz chyba setny. Stałam przed domem Ali i waliłam w drzwi jak idiotka. Wywróciłam oczami i gdy już chciałam się odwrócić i iść zrezygnowana do domu, usłyszałam jak drzwi otwierając się. Spojrzałam z przerażeniem na ciemność jaka kryła się za nimi. Przełknęłam niewidzialną gulę w gardle. 
-Ali?- zawołałam i zrobiłam krok w kierunku domu.- Alison!-krzyknęłam i przekroczyłam próg. 
Nagle światło zapaliło się, usłyszałam jak coś wystrzela w górę. Pisnęłam przerażona, zamknęłam oczy i złapałam się za głowę. 
-Wszystkiego najlepszego Kylie!- podniosłam się i otworzyłam oczy. Przede mną stała Ali z Mikiem którzy trzymali puste opakowanie z którego wystrzelili kolorowe serpentyny. Przed pokój jak i salon w oddali wypełniony był mnóstwem balonów, wstążek, serpentyn i innych przeróżnych dekoracji. Ujrzałam kilku moich znajomych,a w tym moją mamę. Uśmiechnęłam się szeroko. I od razu rzuciłam się na Mika i Ali. 
-Jejku- wydusiłam z siebie. To co przygotowali, ta cała impreza niespodzianka, to było to czego najbardziej potrzebowałam. Żadnych drogich prezentów, pieniędzy. Tylko mama, Alison i Mike.
-Dziękuję!-pisnęłam jak małe dziecko dalej tuląc przyjaciół.- jesteście najlepsi!

                          *                          *                         * 
Więc... jak tam? 
Dziś, trochę inny rozdział, mam nadzieję, że się wam spodobał :)
Do następnego! xx 
Pamiętajcie żeby zostawić komentarz- motywuje mnie to do dalszego pisania.                                          

11 komentarzy:

  1. Taki urodzinowy rozdział ;) Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałaś kiedyś School Of Emotions?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam coś o tym, ale nie czytałam :)

      Usuń
    2. To dziwne, bo twoje ff jest uderzająco podobne do School Of Emotions. Może znasz autorke?

      Usuń
    3. Nie znam ani Autorki ani nie czytałam tego jbff, więc nie rozumiem twojego "śledztwa". Blog jest pisany przeze mnie i wszystko jest mojego autorstwa:) Zapraszam do posta "Inspirations". Jeśli jest uderzająco podobne to pewnie chodzi Ci o wątek gdzie Justin jest nauczycielem i chodzi z uczennicą- raziłabym Ci przeczytać setki innych blogów gdzie wątki są te same czy np. Justin jest niebezpieczny, gangi i inne sprawy. Mogę cię zapewnić, że opowiadanie jest w 100% moim pomysłem i nie kopiowałam go od nikogo:) Jeśli masz problem to nie czytaj.

      Usuń
  3. Awww ale słodko :) do następnego

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodki rozdział :) Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny :)
    Życzę weny i
    Zapraszam na mojego bloga o Justinie, który jest sławny:
    http://lovemeharder-justin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń